czwartek, 13 lutego 2014

Replay


Tak jak wcześniej pisałam, skończywszy pracę tutaj na blogu, chcę Was zaprosić na nowe opowiadanie o One Direction, które znowu różni się od poprzednich :)

Mam nadzieję, że kogoś zaciekawi ta historia i zostanie ze mną na "Replay" :)

Zwiastun:



Fabuła:
Thea Haynes ma niezwykłą zdolność, która pozwala jej zmieniać rzeczywistość. Może cofnąć się do dowolnego punktu z przeszłości i zmienić bieg wydarzeń. Jednak raz popełniła katastrofalny błąd. Nieświadomie spowodowała śmierć człowieka i nie potrafiła tego naprawić. Od tego momentu zamknęła się w sobie zaprzestając prób podróżowania w czasie. Nie różniła się teraz od innych. Do chwili, kiedy ogłoszono rozwiązanie sławnego boysbandu One Direction, który stanowił ważny element w życiu dziewczyny. Po śmierci jednego z członków na wierzch wyszła cała prawda i okazało się, że wokaliści już dawno nie mogli się ze sobą dogadać. Thea zdruzgotana postanawia znowu wykorzystać swoją umiejętność i sprawić, by Harry, Liam, Louis, Niall i Zayn stali się dla siebie nierozłączni.
Teraz wszystko może się zmienić.
Pytanie tylko, czy dziewczyna ich uratuje, czy zniszczy?

niedziela, 9 lutego 2014

The End



W sali panował półmrok. Jedynym źródłem światła była lampka stojąca na drewnianym stoliku w centrum pomieszczenia. Wszystkie dzieci stłoczone były przy starszej pani, która siedziała wygodnie oparta o swój wiekowy fotel. Każdy przysłuchiwał się jej z zapartym tchem. Przyglądając się uważniej tej gromadce można byłoby dostrzec jak zaciskają z podniecenia swoje rączki, jak wzdychają, co po chwila lub otwierają tak szeroko oczy, że niektórym mogłoby się to wydać niemożliwe. Opowiadanie tak ich wciągnęło, że rodzice, którzy przybyli wcześniej po swoje pociechy musieli czekać w korytarzu, gdyż dzieci odmówiły pójścia z nimi. Kilku dorosłych zachęconych dźwiękiem śmiechów, ochów i achów po pewnym czasie nieśmiało zaczęło gromadzić się w miejskiej bibliotece i przysłuchiwali się teraz historii, równie zainteresowani jak ich dzieci.
- „Jedno mogę powiedzieć. Nigdy nie zrozumiem mojej siostry”  - pani Łucja przeczytała ostatnie zdanie, podniosła głowę i powiodła wzorkiem po zebranych. Grupa dzieci oraz parę dorosłych spojrzało na nią w niemym wyczekiwaniu. Kiedy zaczęła składać kartki, na których była zapisana historia Julii i Natalii, usłyszała niepewny głos małego chłopca.
- Tak, Mikołaj? Chciałeś coś powiedzieć? – uśmiechnęła się i zachęciła dziecko do wypowiedzenia myśli na głos.
- Proszę Pani, czy to już koniec opowieści? – zapytał, a jego oczy wwiercały dziurę w plik kartek trzymanych przez kobietę. Chwilę później w sali wybuchł istny rozgardiasz. Dzieci zaczęły się nawzajem przekrzykiwać żądając wyjaśnień. Starsza pani ze śmiechem uciszyła gromadkę.
- Moi drodzy, wszystko kiedyś się kończy. Dobrze o tym wiecie. Nie znaczy, to jednak, że Julia i Natalia nie przeżyły nic więcej w swoim życiu. Jeśli trochę się postaracie, to jestem pewna, iż jesteście w stanie wyobrazić sobie, co stało się z bohaterami tej opowieści. Klucz do poznania tego wszystkiego tkwi tutaj – powiedziała i dotknęła palcem czoła dziewczynki siedzącej najbliżej. Tamta zachichotała i od razu wzniosła rękę w górę, chcąc się czegoś dowiedzieć.
- Co Zaynem? Czy dostało mu się, że wyjechał do Polski? Miał zakaz spotykania się z Natalią. Takie były zasady – wydusiła z siebie i patrzyła teraz wyczekująco na panią Łucję.
Tamta nachyliła się stronę dzieci, teatralnie rozglądając się, czy nikt ich nie podsłuchuje.
- Coś wam powiem, ale jakby co, to nie słyszeliście tego ode mnie – zaczęła.- Zasady są po to, żeby je łamać – orzekła i z powrotem rozsiadła się w wygodnym fotelu. Dzieci spoglądały po sobie, niepewne, czy starsza pani mówi na poważnie. Jednak kilka chwil później na ich twarzach znowu zagościł uśmiech.
- A co się stało z Niallem i Julią? – zawołał ktoś inny. Pani Łucja uśmiechnęła się promiennie. Wiedziała, że prędzej czy później, to pytanie padnie. Przygładziła swoje włosy, które zaczynały się buntować po kilku godzinach w pracy.
- Nie domyślacie się? – poruszyła zabawnie brwiami, wywołując salwę śmiechu.
Któreś dziecko krzyknęło, że na pewno wzięli ślub i mieli mnóstwo dzieci, które śpiewały pięknie jak Niall, rysowały fantastycznie niczym Julia i wyglądały równie powalająco jak ta para. Starsza pani nie mogła powstrzymać chichotu, słysząc tę wypowiedź. Uspokoiwszy się, pokiwała powoli głową.
- Coś w tym guście – odpowiedziała. – Tylko nie wiem, czy jesteśmy zgodni co do pojęcia „mnóstwo”. Mam nadzieję, że usatysfakcjonuje cię informacja, iż według moich danych mieli ich, niech no  się zastanowię… czworo?
- To niech nam pani jeszcze opowie, jak jej się zaręczył! – zawołała mała blondynka, która gdy tylko spostrzegła, że zwróciła tą prośbą, uwagę wszystkich zebranych, od razy spurpurowiała na twarzy. Pani Łucja po przesadnie długim namyśle zgodziła się, pod warunkiem, że rodzice nie mają nic przeciwko. Kilku dorosłych stojących pod ścianą gorączkowo zapewniło, iż zupełnie im to nie przeszkadza.
- Zatem opowiem wam. Szczerze powiedziawszy zdziwiło mnie wasze zainteresowanie tą historią. Niemniej jednak, cieszę się. Na czym to stanęliśmy? – udała, że nie może sobie przypomnieć. Dzieci chórem krzyknęły: „Zaręczyny”, a kobieta klepnęła się w czoło. – Doprawdy, co ja bym bez was zrobiła! Przejdźmy do rzeczy. Pewnego dnia, kilka lat później niż dzieje się akcja w opowiadaniu, Niall postanowił zabrać Julię do Irlandii. Była wczesna jesień, a pogoda niezwykle dopisywała. Nasz bohater nie bez powodu wybrał tę porę roku.  Jest to bowiem okres zbierania jabłek. Jako, że dziadkowie Nialla byli posiadaczami pięknego sadu, chłopak zdecydował się właśnie na tę rozrywkę z ukochaną. Jednak nie chodziło tu o same jabłka. To miała być niespodzianka, jaką zaplanował nasz wesoły blondyn. Stwierdził, że najwyższy czas, aby oświadczyć się Julii. Wszystko dokładnie zorganizował i kiedy przybyli na miejsce dziewczyna niczego się nie spodziewała. Nie były to pierwsze odwiedziny Julii u dziadków jej chłopaka, dlatego nic nie wzbudzało jej podejrzliwości. Ubrana w dżinsowe ogrodniczki, z ogromnych koszykiem  pod ręką maszerowała energicznie w stronę sadu z jabłoniami. Posadzone były w równym rządku, więc Julia zaczęła od początku. Podeszła do pierwszego drzewa, postawiła koszyk i zatarła ręce przygotowując się do wspinaczki. W tym czasie Niall nadszedł ubrany w dość obszerny, seledynowy kombinezon. Na jego widok Julia o mało nie spadła z drzewa. Śmiała się wspinając na kolejne gałęzie. Kilka minut później zrywała już soczyste, czerwone jabłka. W pewnej chwili dostrzegła, że jeden owoc różni się od pozostałych. Miał nienaturalny połysk, a gdy sięgnęła bliżej, dostrzegła również, że jabłko jest przeczepione do gałęzi spinaczem do ubrań. Zaintrygowana „zerwała” je. Spojrzała na dół, na podejrzanie czerwonego z wysiłku Nialla. Niedawno zaczęli, a on już był oblany potem na czole. Zagwizdała na niego, a kiedy zadarł głowę, pomachała mu jabłkiem przed oczami.  Blondyn poprosił by zeszła, a Julia posłusznie, uczyniła to, coraz bardziej zaciekawiona. Stojąc na twardym gruncie podała owoc chłopakowi. Niall schwycił go i odstawił do koszyka. Julia coraz bardziej zdziwiona obserwowała jak ten wariat ściąga z siebie kombinezon. Po chwili jej oczom ukazał się Horan w nowej odsłonie. Ubrany w granatowy garnitur, śnieżnobiałą koszulę oraz czarną muszkę, wyglądał powalająco. Aż dziw, że wcześniej nie dostrzegła jego eleganckich butów. Sięgnął z powrotem w stronę koszyka i wyciągnął atrapę. Ku jej całkowitemu zdumieniu, przekręcił lekko „jabłko”. W jednej z połów tkwił ów zaręczynowy pierścionek. Niall uklęknął jak przystało na dżentelmena, podniósł dłoń Julii i patrząc pełnym nadziei wzrokiem, spytał, czy wyjdzie za niego. Musicie wiedzieć, że do głowy naszej panny Majerskiej nawet nie przychodziła inna odpowiedź niż „tak”. Ot i cała historia! – kobieta klasnęła w ręce i uśmiechnęła się do pań bibliotekarek, które najwidoczniej były równie oczarowane historią jak reszta. Zorientowawszy się, iż starsza pani patrzy w ich stronę,  uniosły w górę kciuki. Dawno nie widziały, aby te dzieciaki, były czymś równie zaciekawione, jak opowieścią o tych siostrach.
- Co się stało z resztą bohaterów? – zapytał chłopiec o ciemnej czuprynie.
- Och, myślę, że zeszło by nam kilka dni, aby opowiedzieć wam o tym wszystkim. Mam nadzieję, iż wystarczy wam, jeśli powiem, że chłopcy jeszcze długo razem pracowali. Wiodło im się naprawdę dobrze. Wprawdzie jak zawsze, zdarzało się kilka sprzeczek, nieporozumień, ale takie właśnie jest życie, moi drodzy.  Świat były nudny bez tych małych potyczek. Nikt nie jest idealny, napotkacie wiele przeszkód na waszej drodze, tak jak i bohaterowie tej opowieści. Jednak sztuką jest umiejętne wyjście z trudnej sytuacji. Pamiętajcie również, że nigdy nie jesteście sami. Zawsze będzie ktoś, gotowy wam pomóc. Spójrzcie tylko na Julię i Natalię! Mogły na sobie polegać, a oprócz samych siebie, miały jeszcze rodziców, dobrych znajomych i tych pięcioro chłopców, którzy sprawili, że ich życie nabrało kolorów.
 Dzieci pokiwały głowami. Może jeszcze nie rozumiały wszystkiego do końca, jednak były na dobrej drodze, aby tak się stało. Ich młode umysły, chłonęły nauki płynące z opowiadania niczym gąbka. Tymczasem starsza kobieta wspominała stare czasy. Przypomniała sobie jak pisała kolejne rozdziały, jak wierzyła, że może kiedyś, to co tworzyła w swojej wyobraźni, kiedyś się urzeczywistni. Wszystkie wspomnienia z tamtego okresu powróciły, a w jej oczach pojawiły się łzy, które szybko wytarła zanim, ktoś z tutaj obecnych, by je dostrzegł.
- Czyli to już koniec, ale taki koniec końców? – dopytywała się ta sama dziewczynka, która odezwała się w sprawie zaręczyn.
- Tego nie powiedziałam – kobieta mrugnęła do nich i wstała na tyle szybko, na ile pozwalały jej zmęczone nogi.  – Życie jest nieprzewidywalne, więc kto wie… możecie jeszcze kiedyś usłyszcie o Natalii  i Julii Majerskich oraz o ich przygodach z One Direction.



• • • • •

Tak, wiem. Nie uprzedziłam was, ale uwierzcie, że wahałam się do ostatniej chwili. Jest mi trudno kończyć to opowiadanie. Przez ten czas bardzo się do niego przywiązałam, co mnie trochę zdziwiło. Na początku było świetnie. Wszystko mnie cieszyło, choćby sama liczba wyświetleń. Zaczęło przybywać członków, wprawdzie powoli, ale to nie miało dla mnie znaczenia. Po pewnym czasie dostawałam więcej komentarzy. Każdy był dla mnie cenny. Jednak później minął ten okres i pisanie tutaj stało się bardziej obowiązkiem niż przyjemnością. Widząc, że czytelnikom nie zależy, mnie też przestało. Odchodzili stąd ludzie, których opinia była dla mnie ważna. Zaczęłam dodawać coraz rzadziej. Kiedyś powiedziałam siostrze, że przysięgam jej, iż tym razem się nie poddam, że opowiadanie będzie miało co najmniej 20 rozdziałów. Cóż... no jakby nie patrzeć, spełniłam obietnicę. Nie wiem, najprawdopodobniej już tutaj nie wrócę. Czuje jedynie smutek, bo wiem, że może mało, ale jednak jest kilka osób, którym zależało na przeczytaniu kolejnych rozdziałów i które rzeczywiście komentowały. Przepraszam te osoby, że je zawiodłam.

Jest osoba, której chciałabym podziękować najbardziej. Mam na myśli moją siostrę, dzięki której ta opowieść w zasadzie powstała. Pomysł był banalny, ale nie przeszkadzało nam to wtedy. Zaczęłam jej opowiadać tego typu historię i postanowiłyśmy, że założę bloga. Muszę wam powiedzieć, że gdyby nie ona i jej ciągłe "zachęcanie" mnie do pisania, zapewne pojawiłoby się tutaj może 7,8 rozdziałów i poddałabym się. To ona była pierwszą osobą, której czytałam nowy rozdział. Pomagała mi, mówiła, kiedy coś jest nie tak. Pewnie jest i będzie fanką number 1 tego opowiadania. Bardzo jej za to wszystko dziękuję! 

Chciałabym teraz wyrazić swoją wdzięczność każdemu, kto tu zaglądał, a zwłaszcza osobom, które komentowały. To Wy byliście powodem, dla którego w końcu siadałam i pisałam. Opinie jakie tu pisaliście, były mi wielką pomocą. Wiele się nauczyłam przez ten czas i myślę, że każdy dostrzeże różnicę między pierwszym a ostatnim rozdziałem. Kiedy teraz czytam te moje "początki", po prostu cała czerwona zakrywam twarz dłońmi, nie mogą patrzeć, na to co tam wypisywałam. Szczerze mówiąc, podziwiam Was, że w ogóle to czytałyście. 

Szczególne podziękowania dla:

Mojej Siostry
*wiadomo za co*

Asurii
*dziękuję Ci za te długie komentarze, których nie będę w stanie wymazać z pamięci,  za te wszystkie rozmowy na asku, za wszystko*

JustNikaPlease
*ta dziewczyna potrafi człowieka zmotywować i mimo że w pewnym momencie przestała komentować, to była dla mnie wsparciem, zwłaszcza na twitterze*

James
*nigdy nie zapomnę Twoich komentarzy, nie wiem czy kiedykolwiek to zobaczysz, (bo niestety, ale porzuciłaś ten "świat" blogów) ale mam nadzieję, że rozumiesz, jak wielkim byłaś dla mnie wsparciem. Dziękuję z całego serca*

Horan Girl
*patrzyłam jak twój blog się rozwija, a ty obserwowałaś mój, twoje komentarze stanowiły dla mnie bardzo ważny element w tworzeniu tego opowiadania*

Victorii Horan
*nie wiem, czy jeszcze mnie tutaj odwiedzasz, ale wiedz, że Twoje opinie podnosiły mnie na duchu*

Dj Malik
*mimo iż znalazłaś ten blog później od innych, to Ty, swoimi długimi, motywującymi komentarzami podtrzymałaś mnie na duchu, czytając Twoje słowa, nabierałam chęci do pisania*

Anonimów
*gdyby nie Wy, to chyba bym już dawno zrezygnowała. To komentarzy właśnie od Was, zwłaszcza w ostatnim czasie, było najwięcej :)*

 Jeszcze wiele innych osób powinno zobaczyć tutaj podziękowania, tylko nie wiem czy jest tego sens, zważywszy, że pewnie osiemdziesiąt procent już tutaj nie wchodzi. W każdym razie wiedzcie, że pisanie "Live While We're Young" było dla mnie genialnym doświadczeniem. Nie sądzę, bym kiedykolwiek zapomniała o tym blogu. Jest dla mnie ważnym elementem, uczestniczył w procesie kształtowania się we mnie Directioner. Być może śmiesznie to brzmi, ale tak właśnie jest. Razem z tą opowieścią, zamykam pewien rozdział w moim życiu. Jednak nie kończę z pisaniem. Możecie o mnie usłyszeć na "I Want To Break The Silence", a jeśli kogoś to zainteresuje, to mam w planach nowe opowiadanie. Informacje o nim się pojawią być może nawet na tym blogu :)
Ostatni raz DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKO!

Ann Nna xx

niedziela, 26 stycznia 2014

Rozdział 20

Zayn:

„ – Zdecydujcie się. Nie możecie mieć oboje dziewczyn, o których ogłosicie w mniej więcej tym samym czasie. Dobrze wiecie, ile na tym może stracić zespół. Niestety, ale będziecie musieli wybrać między nimi. Już dość namieszaliście przez ten ostatni czas. Wszędzie roi się o waszych „romansach”. Trzeba to skończyć, tu i teraz. Przykro mi.

Przełknąłem nerwowo ślinę. Siedzieliśmy z Niallem ze zwieszonymi głowami w biurze menadżera, przerażeni decyzją jaką muszą podjąć. Odwróciłem się w stronę przyjaciela, który cały czerwony ze złości, zacisnął pięści i gniewnie spojrzał na mężczyznę. Tamten niewzruszony siedział na swoich czarnym fotelu. Zamknąłem oczy i starałem sobie wyobrazić pożegnanie z Natalią. Nie potrafiłem.

- Nie możecie tego zrobić! Jakim prawem? – wykrzyknął zdenerwowany do granic możliwości blondyn.

- Uspokój się. Podpisaliście kontrakt, więc musicie być teraz konsekwentni. To my stawiamy warunki i są one takie, jak przed chwilą powiedziałem. Jeśli wam to nie pasuje, zawsze możecie zrezygnować z obydwu dziewczyn.

Niall bezradnie opadł na krzesło i pewnie krzyczałby dalej, gdyby miało to jakikolwiek sens. Przeniosłem wzrok na moje ręce, które się całe trzęsły, bo w głębi duszy już wiedziałem, że to zrobię. To ja zrezygnuję. Nie mógłbym patrzeć jak cierpi Niall, a z nim Julia.

Mijały minuty, a żaden z nas się nie odezwał. Menadżer co chwila patrzył na zegarek, widocznie mu się gdzieś spieszyło. Odetchnąłem głęboko i wstałem z krzesła.

- Zrobię to.”
Ten dzień nadszedł tak szybko. Z zaciśniętym gardłem patrzyłem na ekran telefonu, który migotał. Starałem się go ignorować, jednak kiedy po raz szósty melodia zaczęła od nowa wybrzmiewać, zrezygnowany odebrałem połączenie.
- Gdzie jesteś, stary?! Ona odjeżdża, a ty zostałeś w domu? Można jej wszystko wytłumaczyć, na pewno zrozumie. Tylko tutaj przyjedź, jeszcze zdążysz – usłyszałem głos Nialla. Wpatrywałem się tępo jak taksówka mija kolejne ulice i nie mogłem zrozumieć tego co się dzieje. Z jednej strony chcę tam jechać, ale… po co? To nic nie da. Wracałem z imprezy, na którą mnie zaproszono. Trudno było odmówić i mimo iż niemiałem zupełnie na to ochoty, poszedłem tam. O dobrej zabawie, oczywiście nie było mowy. Przed wyjściem napadło mnie stado żądnych informacji paprazzi, którzy nie przestawali zadawać pytań o nasze tajemnicze „przyjaciółki”. Gdyby nie chodziło o reputacje One Direction najchętniej przywalił bym każdemu po kolei. To przez takich jak oni, muszę teraz zostawić Natalię.
- Nigdzie nie jadę. Zostaw mnie w spokoju i nie oddzwaniaj. Proszę – miałem nadzieje, że zarówno on jak i dziewczyny wybaczą mi. Nie potrafiłem dłużej tego ciągnąć. Natalia wyjeżdża, a ja nie mógłbym w żaden sposób jej zatrzymać. Taka była prawda. Nacisnąłem czerwoną słuchawkę. To koniec.

Niall:

Rozejrzałem się, szukając wzrokiem dziewczyn. Cały podenerwowany ruszyłem w ich stronę. Nie będę udawał, liczyłem, że Zayn się zjawi. Nie potrafię spojrzeć Natalii w oczy i powiedzieć, że ją zostawił, bez pożegnania. Mój Boże, co ona sobie pomyśli. Przełknąłem nerwowo ślinę i zatrzymałem się obok Julii. Objąłem ją, szczęśliwy, bo wiedziałem, że przynajmniej ona tu wróci. Tamtego dnia, gdy powiedziała mi,  że myśli o podjęciu studiów tutaj, w Londynie, nie posiadałem się ze szczęścia. Obiecała, że załatwi wszystko co konieczne w domu. Podobno rozmawiała z rodzicami, którzy oczywiście nie byli zachwyceni, ale kuzynka dziewczyn oraz Natalia wsparły ją w tym pomyśle i wszystko idzie ku lepszemu. Włożyłem telefon do kieszeni i spojrzałem na młodszą z sióstr, która ulokowała się na swojej walizce czekając na ich lot. Zorientowała się, że na nią patrzę i najwidoczniej czekała na to, aż coś powiem.
- Natalia... on nie przyjedzie – to zdanie ledwo przeszło mi przez gardło.
- Rozumiem – słychać było jak jej głos mocno drży. Była na skraju płaczu.
Widać, że dziewczyna w głębi ducha żywiła nadzieję, że coś się jeszcze zmieni. Ile bym dał, aby móc przywlec tutaj Zayna. Byłem mu wdzięczny za to co wtedy zrobił, ale to nie znaczy, że musiał tak drastycznie zakończyć tę znajomość. Do cholery, przecież ona może już tu nie wrócić! Julia podeszła do siostry i pewnie zaczęła jej mówić jakieś słowa pocieszenia. Tamta uśmiechnęła się lekko w odpowiedzi i pokiwała głową.

***
 Z głośników rozległ się komunikat o locie do Warszawy.
- Na nas już czas – powiedziała Julia i mocno mnie przytuliła.
- Nie żegnamy się, prawda? – próbowałem zaśmiać się, jednak coś ścisnęło mnie w gardle. – Wracasz tutaj, zapomniałaś już?
- Nie zapomniałam. Nie mogłabym! – zapewniła. Pocałowałem ją ostatni raz i pożegnałem się z Natalią, mówiąc, że nigdy nie zapomnę czasu z nią spędzonego. Teraz pozostało mi patrzeć jak odchodzą.
„Wróci, przecież ona wróci”  powtarzałem sobie. Inaczej bym jej tam nie puścił. Westchnąłem ciężko poprawiając czapkę i okulary. Trzeba się zmywać zanim, ktoś mnie tutaj wypatrzy.

Julia:

Siedziałyśmy w samolocie pogrążone we własnych myślach. Bałam się, że rodzice mnie nie puszczą, jednak nie miałam zamiaru się poddać. To jest moje życie i moje decyzje. Chcę wrócić do Anglii, do Niego i zrobię to. To co martwiło mnie w tej chwili najbardziej, była sytuacja Natalii. Nie tak to sobie wyobrażałam. Nie spodziewałam się tego po Zaynie, to było okropne z jego strony. Zachował się, jakby Natalia była dla niego zupełnie nieważna, po prostu ją zbył. Chciało mi się płakać. Nawet nie wyobrażałam sobie, co musi czuć moja siostra. Brakowało mi słów, aby ja pocieszyć, żeby pokazać, że jestem tu z nią,  że wszystko będzie w porządku. To by było kłamstwo. Dla niej już nic nie będzie takie samo. Może ktoś miał rację, mówiąc, że lepiej nie poznawać swoich idoli. W przypadku Natalii to się sprawdzało. Usłyszałam jej głośne westchnienie. Zaraz potem następne, tyle, że jego źródłem, nie była już moja siostra, a pasażer znajdujący się z przodu. Uniosłam wysoko brwi zaskoczona i lekko poirytowana. Czy ktoś próbuje przedrzeźniać Natalię? Nieznajomy odwrócił się w naszą stronę i ściągnął kaptur.
- Mam problem z jedną dziewczyną. Uwiodła mnie i z tego powodu jestem w drodze do jakiegoś obcego mi kraju. Mam do pań jedno zasadnicze pytanie, opłacało się?
Dosłownie mną wstrząsnęło. Przysięgam, że ledwo łapałam oddech. Natalia oderwała wzrok od okna i wytrzeszczała oczy na mężczyznę siedzącego naprzeciwko nas. Chwilę potem mogłam oglądać jedną z najbardziej romantycznych scen w moim życiu. Natalia i Zayn złączeni w pocałunku zapomnieli o Bożym świecie. Ja natomiast dziękowałam w duchu, że tak to się skończyło. Nie wiedziałam jak, nie wiedziałam czemu, ale Zayn leciał razem z nami, razem  z Natalią i to w tej chwili było najważniejsze.
Zayn odkąd się ujawnił, nie puszczał ręki mojej siostry, co z punktu widzenia reszty pasażerów musiało wyglądać niezwykle komicznie.
Po chwili, zupełnie niespodziewanie Natalia wybuchnęła płaczem. Zmieszana spojrzałam na nią, nie wiedząc co jest przyczyną tego zachowania.
- Ja nic nie zrobiłam! – zapewniłam gorliwie, jednocześnie zastanawiając się, czy ona, aby nie przesadza. Odwróciła się w stronę Zayna i dalej płakała jednocześnie się uśmiechając.
- To nie to. Po prostu jestem szczęśliwa – odrzekła.
Jedno mogę powiedzieć. Nigdy nie zrozumiem mojej siostry.



__________

Dziękuję za każdy komentarz! :)
 A.

niedziela, 5 stycznia 2014

Rozdział 19

Niall:

Dwa tygodnie. Tyle jeszcze zostało do powrotu dziewczyn do Polski. Wraz z wakacjami kończy się ich pobyt tutaj, w Anglii. Natomiast, ja głupi zmarnowałem ostatnie pięć dni, na „dawanie czasu” Julii. Nie odezwała się. Natalia zresztą też nie, co jest dziwne. Powinny walić do nas drzwiami i oknami, jako Directioners, ale… nie waliły. Westchnąłem i przeciągnąłem się na kanapie. Czas najwyższy jechać do ich mieszkania. Nie chciałem tego tak zostawić, bo mi na niej zależało. Znam ją tak krótko i to głupie z mojej strony, ale wydaje mi się, że ją naprawdę kocham. To co zdarzyło się tamtego dnia nie powinno w ogóle przerodzić się w kłótnię. Starałem się ją zrozumieć, ale nie mogłem. W zasadzie chciałem ją uchronić od tego wszystkiego, co by ją czekało. Od tych negatywnych komentarzy ze strony prasy, fanek i innych ludzi. Miałem świadomość, że powiedziałem to także z innego powodu. Bałem się jakie byłyby tego konsekwencje, gdybym oświadczył coś takiego  bez zgody menadżerów. Teraz przyjdzie mi się z tego tłumaczyć. Oczywiście zrobię to, bo chodzi o Julię, która wtargnęła w moje życie i je cholernie skomplikowała. Wstałem i udałem się w poszukiwaniu kluczyków do samochodu.
***
Zadzwoniłem do mieszkania i czekałem aż w końcu ktoś mi otworzy. Nie było łatwo o tej porze przebyć niezauważenie dość spory odcinek Londynu. To cud, że nikt mnie nie zauważył. Usłyszałem czyjeś kroki i chwilę potem zza drzwi łypnęła na mnie para oczu z bardzo podejrzliwym spojrzeniem. Wzdrygnąłem się, uświadamiając sobie, że ten ktoś kto ostrożnie wychyla się na zewnątrz ma siwe włosy i bardzo poważny wyraz twarzy.
- Słucham, panie… ? - odezwała się starsza kobieta, wychodząc wreszcie zza drzwi i prezentując się w całej swej okazałości.
- Niall Horan – przedstawiłem się i mimo woli rozejrzałem na boki. Mam syndrom „wiecznie śledzonego celebryty”, uśmiechnąłem się pod nosem na tę myśl. Kobieta chwyciła się pod boki i zlustrowała mnie od stóp do głów. Zastanowiłem się przez chwilę, czy wyglądam jakoś niepokojąco, skoro jakaś babcia, podejrzewa mnie o bycie terrorystą. Znowu usłyszałem jak ktoś zbliża się korytarzem. Chwilę później ujrzałem Natalię i odetchnąłem z ulgą.
- Niech go pani wpuści, pani Williams. To ten, o którym rozmawiałyśmy – powiedziała, konsumując jabłko. Mrugnęła do mnie, wzięła za rękę i pociągnęła do środka.
Obejrzałem się za starszą panią, która kręciła z oburzeniem głową. Zorientowawszy się, iż jest obserwowana, podniosła na mnie wzrok i pogroziła mi palcem. Przełknąłem nerwowo ślinę. Poczułem się jak w przedszkolu, gdy byłem karany za zbyt głośne zachowywanie się.
- Chyba przyszedłem nie w porę – zwróciłem się do dziewczyny prowadzącej mnie do salonu.
- Siadaj, nie gadaj – mruknęła i pobiegła zapewne po swoją siostrę. W tym czasie niejaka pani Williams dotarła do pokoju i spiorunowała mnie wzrokiem. Rozejrzałem się dookoła i dopiero po chwili zreflektowałem się o co może jej chodzić. Usiadłem najwidoczniej na jej apaszce. Uśmiechnąłem się nerwowo do kobiety i szybko wyciągnąłem chustę spod mego tyłka. Starsza dama podeszła do mnie i wyrwała mi ją z rąk, demonstracyjnie otrzepując ją „z brudu”.
- Przepraszam za to – zdecydowałem się odezwać. Wskazałem ręką na jej cenną apaszkę.
- Nic się nie stało – odpowiedziała, a z jej tonu wyraźnie dało się odczytać, że uważała co innego. Onieśmielony rozmową z tą dziwną panią, spuściłem głowę i pokornie czekałem na przybycie osoby, na której mi zależało. Po pięciu minutach do salony weszła Julia w znoszonych dżinsach i luźnej błękitnej koszuli. Serce zaczęło mi bić mocniej na jej widok. Podniosłem się z siedzenia i ruszyłem w jej kierunku..
- Chodź za mną – powiedziała i nie czekając aż dojdę ruszyła z powrotem.
Znaleźliśmy się zapewne w jej tymczasowym pokoju. Na łóżku było pełno porozrzucanych ubrań oraz laptop. Na biurku natomiast dostrzegłem jakieś zapełnione kartki oraz mnóstwo ołówków.
- Rysujesz?
- Trochę – zobaczyłem jak się lekko zaczerwieniła.
- Mogę zobaczyć? – wskazałem palcem w kierunku wcześniej spostrzeżonych kartek. Kiwnęła twierdząco głową, więc chwilę później schwyciłem rysunki i zacząłem je przeglądać. Były naprawdę niezłe. Spojrzałem na nią z rosnącym podziwem. Ja nigdy nie miałem do tego ręki. Jestem kompletnym beztalenciem, jeśli chodzi o rysowanie i malowanie. Po przejrzeniu wszystkich prac, jeszcze raz rzuciłem oko na biurko. Dostrzegłem kolejne prace, przykryte dwoma książkami, które już mnie tak nie interesowały. Kiedy chciałem je stamtąd wyciągnąć, Julia nagle się ożywiła i rzuciła w moją stronę. Odepchnęła mnie od stolika i zasłoniła sobą resztę rysunków.
- Tamte już nie – powiedziała dobitnie i wyciągnęła mi z ręki te obrazki, które już wcześniej przejrzałem. Zaczęła je wyrównywać, jednak co chwila, jakaś pojedyncza kartka wyślizgiwała się jej z rąk.
- Dlaczego nie? – zacząłem być dociekliwy. Co tam tak chowała?
- Bo nie. Nie będziesz ich oglądał i koniec.
- Właśnie, że będę – zaśmiałem się i spróbowałem obejść biurko. Julia odrzuciła trzymane w ręce prace i znowu zablokowała mi drogę. Podszedłem bliżej i jeszcze bliżej, aż prawie stykaliśmy się nosami. Widziałem jak purpurowieją jej policzki i jak jej oddech przyspiesza. Nachyliłem się i szepnąłem jej do ucha:
- Naprawdę nie dasz mi ich zobaczyć?
Drgnęła, ale stanowczą pokręciła głową na znak protestu.
– Zatem będę musiał to załatwić siłą – powiedziałem i chwyciłem ją za biodra, unosząc wysoko w górę. Zaczęła piszczeć, ale rozbawiony nie puszczałem jej jeszcze przez kilka sekund. Obserwowałem jak bezskutecznie próbuje mi się wyrwać, jak na zmianę zaciska i rozluźnia ręce, jak pięknie się złości. W końcu postawiłem ją z powrotem na ziemi i szybko podbiegłem do biurka. Wyciągnąłem rysunki i skamieniałem. Było ich mnóstwo, a każdy… przedstawiał mnie. Nie mogłem wydusić z siebie słowa. Stałem tam jak wryty, oglądając coraz to nowe moje portrety.
- Julia… ty – chciałem powiedzieć coś pięknego, poruszającego, coś co przyćmi te ostatnie dni niezgody między nami, ale nie mogłem ubrać tego w słowa. Nic mądrego nie przychodziło mi do głowy. Zobaczyłem, że w jej oczach zebrały się łzy i poczułem ucisk w sercu.
- Przepraszam, Julia. Nie wiedziałem, że tak bardzo ci zależało na tym, żebym nie zobaczył tych rysunków. Spójrz na mnie – zbliżyłem się i lekko dotknąłem jej ręki.
- Nie chodzi o to. Ja po prostu byłam taka głupia. Nie powinnam robić ci wyrzutów z powodu tego co powiedziałeś. To prawda, jesteśmy tylko znajomymi.  Nie potrzebnie w ogóle zawracam ci głowę, przecież niedługo wyjeżdżam i tylko się łudzę, że to może trwać wiecznie. Dlatego się nie odzywałam. Obie z Natalią stwierdziłyśmy, że to bez sensu.
- Nie.
- Co? – zdziwiła się i spojrzała na mnie z pytaniem w oczach.
- To nie jest bez sensu. Posłuchaj, sam tu przyjechałem, z własnej woli. To chyba coś znaczy, tak? Jestem tu, bo chciałem cię przeprosić. To była moja wina. Powinien być delikatniejszy lub ostrzec się, że coś takiego może się zdarzyć i co w takiej sytuacji wypada powiedzieć. Kłamstwo nie jest dobre, ale uwierz, że tak jest lepiej.
- Wiem, Niall – przerwała mi i uśmiechnęła się smutno. – Tylko, że to wszystko nie ma sensu. Ile mnie znasz? Trochę ponad miesiąc. Za chwilę zniknę z twojego życia i ty o tym zapomnisz. Ja natomiast będę miała złamane serce, bo mimo że spędziłam najpiękniejsze chwile mojego życia, to miałam nadzieję na coś więcej. To jest chore. Nawet nie wiem kim dla ciebie jestem!
Nie myśląc nad tym co robię, objąłem ją mocno i pocałowałem. Ona się myliła. Była dla mnie kimś więcej niż zwykłą znajomą. Pragnąłem by ta chwila trwała wiecznie. Poprzez ten pocałunek chciałem jej przekazać swoje emocje, to co czuję.
- Nie zostawiaj mnie – szepnąłem, kiedy się od siebie oderwaliśmy.
Usłyszałem jak Julia płacze i nie może się uspokoić. Gładziłem ją delikatnie po włosach, nadal tuląc ją w ramionach. Poczułem jak moja koszulka zaczyna być wilgotna od łez dziewczyny.
- Gdybym tylko mogła tutaj zostać – wyszlochała. Wiedziałem, że jeśliby to zależało do niej, to nie zastanawiałaby się ani minuty. Nie chciałem jej wypuścić. W tak krótkim czasie stała się dla mnie bardzo ważną osobą. To nie mógł być przypadek. – Niall?
- Tak?
- Wierzysz w przeznaczenie?
- Oczywiście – odpowiedziałem. Julia uśmiechnęła się promiennie. Jeśli wcześniej bym się w niej nie zakochał, to właśnie teraz bym to zrobił.

Natalia:

- Przepraszam bardzo, ale gdzie wy mnie zabieracie? – oburzona spojrzałam na tę dwójkę, która dopiero co wyszła z pokoju po niepokojącej chwili ciszy i już próbowała mnie porwać.
- Do chłopaków. Chyba macie coś do omówienia, nie? – Niall wyszczerzył się, a ja mimo wielkiej miłości jaką go darzę, miałam ochotę mu przywalić.
- Przepraszam bardzo, ale od kiedy jesteście pogodzeni? – oni są bulwersujący. Nie nadążam. Raz tragedia, raz komedia.
- Od kilku minut i lepiej tego nie psuj – Julia zachichotała, a ja przewróciłam oczami.
- Przepraszam bardzo, ale w tym wypadku, chcecie wyprosić panią Williams z mieszkania? – nie da się ukryć, że byłam w nie najlepszym humorze.
- Nie ma problemu, akurat się zbierałam, bo mam do wyprania pewną rzecz – oznajmiła starsza kobieta wymachując swoja apaszką na prawo i lewo.
***
- Przepraszam bardzo, ale chcę siedzieć z przodu – zakomunikowałam, kiedy zmusili mnie do wyjścia z budynku.
Julia odwróciła głowę w moją stronę.
- Znaj swoje miejsce, kobieto – zażartowała. Udałam obrażoną i rozłożyłam się na tylnym siedzeniu. Podparłam policzek na łokciu i zastanawiałam się, co niby mam do załatwienia z chłopakami, bo ja bynajmniej nic takiego sobie nie przypominam. Kręciłam się nerwowo i co chwila poprawiałam pas. Kiedy znaleźliśmy się na miejscu, ociągałam się z wyjściem z samochodu. Sama siebie zadziwiam. Powinnam biec co sił w nogach, do moich idoli, a nie odwalać takie cyrki. Jestem idiotką, to chyba oczywiste. Westchnęłam i w końcu zmusiłam się do wejścia do domu. Ściągnęłam buty w holu i ruszyłam dalej… jak zwykle do salonu. Weszłam… i zaraz wyszłam, bo jedynymi osobami, które tam przebywały były Julia i Niall, którzy zbyt zachłannie się całowali, jak na mój gust. Dopiero co ma droga siostra, zapewniała, że to koniec, że to był ostatni raz, kiedy ich widzimy, żebym się nie łudziła, że oni się do nas odezwą. Następnym razem zakleję jej usta taśmą i włączę telewizor na cały regulator, aby nie słyszeć o jej durnych planach. Miałam zamiar wyjść na górę, kiedy ktoś złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę kuchni.
- Stęskniłem się – powiedział Zayn, a mi natychmiast zmiękły kolana. Co ja poradzę, że mam do niego słabość. To musi być sen, to musi być sen. Otworzyłam oczy, ale on nadal stał przy mnie i do tej pory trzymał moją dłoń. - Czemu nie odbierałaś telefonów?
- Miałyśmy plan zerwania z wami kontaktu „zanim będzie za późno”, ale, jak pewnie zauważyłeś, nie wypalił – mruknęłam i machnęłam ręką w stronę salonu.
- I bardzo dobrze – odparł Zayn intensywnie się we mnie wpatrując. Poczułam się onieśmielona i spuściłam wzrok. Zapadła między nami cisza. W zasadzie nie wiem, co się stało na ostatniej imprezie. Julia opowiedziała mi, to co sama wiedziała. Według jej relacji, ten czas spędziłam głównie w towarzystwie Zayna oraz Harrego i do tego byłam pijana. Wolę sobie tego nie wyobrażać. Za to dużo bym dała, aby dowiedzieć się o czym teraz myśli Malik.
- Ty za mną nie tęskniłaś?
- Czemu tak myślisz? – czułam jak pieką mnie policzki. To chyba oczywiste, że cały czas o nich myślałam. W końcu to ONI, moi idole, bez względu na wszystko. W dodatku Zayn, jest tym… wyjątkowym?
- Bo nie rzuciłaś mi się w ramiona, nie zaczęłaś piszczeć ze szczęścia, nawet się nie uśmiechnęłaś – zaczął wyliczać chłopak.
- Dobra, przyznaję. Powstrzymywałam się trochę.
Zayn jakby tylko czekając na te słowa, podszedł bliżej. Objął mnie w pasie, jego czoło dotykało mojego. Spojrzałam w jego cudowne, brązowe oczy i od tej pory byłam pewna, że nie dam rady wrócić do normalności, po tym wszystkim, po spotkaniu ich, na czele z Zaynem Malikiem. Nie mogłam sobie wyobrazić naszego pożegnania, a zostało już tak mało czasu. Może jednak popełniłyśmy błąd, że znowu tu przyjechałyśmy. Trzeba było z tym skończyć w porę, a teraz… jest już za późno. Przestałam o tym wszystkim myśleć w chwili, kiedy jego usta dotknęły moich. Zapewne przewróciłabym się z wrażenia, gdyby  nie to, że mulat mnie obejmował. Wprawdzie pocałowaliśmy się już wcześniej, ale niewiadomo czemu wydawało mi się to wymuszone. Pewnie by tego nie zrobił, gdyby nie moja sławetna przemowa przed ich łazienką. Wtedy pomyślałam, że zrobiło mu się mnie żal. Ten pocałunek zmienia postać rzeczy.

Harry:

Chciałem po prostu wejść do kuchni i zrobić sobie kanapkę. Czy to tak wiele? Czy musiałem natrafić akurat na taką scenę? Zacisnąłem pięści i bezceremonialnie wszedłem do pomieszczenia. Przechodząc koło tej dwójki popchnąłem „przypadkiem” Zayna, który nie mógł oderwać się od Natalii.
- Co ty wyprawiasz? – ocknął się tamten i spojrzał na mnie już nieźle wkurzony.
- Blokowałeś mi dojście do lodówki – spojrzałem na niego wyzywająco, dając mu do zrozumienia, że gówno mnie obchodzi, czy mu w czymś przeszkodziłem, czy nie.
- Tak?
- Tak.
- Słuchaj, Harry. Nie wiem o co się złościsz. Chyba widzisz, że ona woli mnie, więc przestań wymyślać coraz to nowe pomysły, aby zepsuć to co jest między mną a Natalią – prychnąłem zirytowany. Jak można zepsuć, coś co nie istnieje?
- Jedyne co jest między wami, to papierek po batoniku – zakpiłem i wskazałem na podłogę. Zayn zacisnął usta i ruszył w moją stronę. Zapowiada się kolejna sprzeczka, westchnąłem.
- Bardzo śmieszne. Odwal się, słyszysz?! Zachowujesz się jak jakiś zadufany w sobie idiota! – wykrzyknął mi w twarz, a ja nadal się uśmiechałem. Zayn wkurzony moim zachowaniem, popchnął mnie do tyłu. Mina od razu mi zrzedła. Niech nie przesadza.
- Chłopaki, przestańcie! Odbiło wam? – Natalia znalazła się między nami i teraz trzymała nas na dystans. – Nie kłóćcie się, proszę.
Przeczesałem ręką włosy i wzruszyłem ramionami. Zayn natomiast przygarnął do siebie Natalię i już miał wychodzić, jednak nie dałem im takiej sposobności.
- Chcę z nią na chwilę porozmawiać. Chyba mi nie zabronisz, nie? – Malik zazgrzytał zębami, ale zostawił nas samych.
Podszedłem bliżej Natalii, zastanawiając się co powinienem powiedzieć.
- Nie chwaliłaś mi się, że jesteście z Zaynem już na „tym poziomie” znajomości.
- A miałam taki obowiązek? – pokręciłem głową. Strasznie pyskata z niej dziewczyna, więc dla czego tak mi na niej zależy?
- Może… - odpowiedziałem, celowo robiąc jeszcze krok do przodu.- Zastanawia mnie jedno. Zgodziłaś się ze mną umówić, a teraz jak gdyby nigdy nic, całujesz się z Zaynem. Po co w takim razie chciałaś iść ze mną na randkę?
Odwróciła głowę, a na jej policzkach pojawiły się dwa wielkie rumieńce.
- Czyli nie jestem ci obojętny? To dobrze, bo już miałem sobie odpuścić – powiedziałem i chciałem ją przytulić, jednak ona mnie odepchnęła. Zdziwiony uniosłem brwi.
- To chyba jasne, że nie jesteśmy mi obojętny. Jesteś moim idolem, Harry. Kocham cię, tak samo jak kocham Nialla, Liama i Louisa. Jednak to Zayn jest dla mnie tym szczególnym. Powinieneś to zrozumieć. Przepraszam – cała drżała, a ja nie mogłem przełknąć tych słów. Nie chciałem w nie wierzyć.
- Będziesz tego żałować, bo widzisz… zostało wam ile? Tydzień, dwa i znikniecie z naszego życia. Na co liczysz, że Zayn pojedzie za tobą do Polski? To jest po prostu śmieszne. On o tobie zapomni i to szybko. Zresztą to samo pewnie stanie się z Julią i Niallem. Wierzysz, że ten „związek” przetrwa? Jak dla mnie, to oni się bawią waszym kosztem. Och zapomniałem, przecież wy i tak im wybaczycie, to wasi idole. Przynajmniej będziecie miały co wspominać – skończyłem i zdenerwowany ruszyłem w stronę wyjścia.
- I  twoim zdaniem, do tego by nie doszło, gdybym była z tobą?
- Tak, właśnie tak.
- Z jakiego niby to powodu?
- Bo ja bym za tobą pojechał! – krzyknąłem.
- Skąd pewność, że on tego nie zrobi? – nie dawała za wygraną. Uśmiechnąłem się z goryczą.
- Bo go znam.



_________

 Nie będę już przepraszać. Szczerze mam tego dość. "Mam" 35 "czytelników", którzy nie są łaskawi wyrazić swojej opinii, ani jednym słowem i jedynymi osobami, na które w tej sytuacji mogę liczyć jest jak widać pod ostatnim postem rzesza Anonimów i Asuria. Dlatego chcę im podziękować. Przynajmniej widzę, że ktokolwiek to  c z y t a. Wyobraźcie sobie, że pisanie bez reakcji z Waszej ze strony jest dla mnie gówno warte! Rozumiem, gdybym miała dziesięciu członków, że nie mogę wymagać cudów, ale 35! 35 i nic! ZERO! To naprawdę boli. Staram się, poświęcam swój czas i wiem, rzadko dodaję, ale skoro tak to Wy jeszcze rzadziej piszecie komentarze! Tak, jestem zła, ale przede wszystkim jest mi bardzo przykro. Po prostu nie chciałam i nie chcę Was zmuszać do czegoś w stylu 30 komentarzy = następny post. Pewnie i tak by to nie zadziałało. Kiedyś zależało mi na tym blogu i cieszyłam się na myśl, że dodam nowy rozdział, bo wiedziałam, że ktoś go skomentuje. Wiele osób, które bardzo ceniłam odeszło stąd i tym bardziej jest mi przykro. Może rzeczywiście piszę tak beznadziejnie, że tylko garstce z Was chce się komentować. Nie wiem. Nieważne.

A.