Rozdział ten dedykuję wszystkim moim stałym czytelnikom! Bez Was to opowiadanie by nie istniało :)
„Leżę w łóżku, któregoś z chłopców One Direction, a obok
mnie wyciąga się nie kto inny jak Louis Tomlinson.”
Czemu krzyknęłam? Trochę za późno na takie rozmyślania. Zanim
zdążyłam się obejrzeć do pokoju wpadła czwórka dobrze mi znanych postaci.
Natalia mamrotała coś pod nosem o niekontrolowanych wybuchach złości w czasie,
kiedy ona chce spać. Prawdopodobnie jeszcze nie dotarło do niej co się tutaj
dzieje. Natomiast Louis sprawiał wrażenie osoby niemającej nic wspólnego z
zaistniałą sytuacją. Spojrzałam w stronę reszty One Direction. W innych
okolicznościach zapewne czym prędzej sięgnęłabym po mój aparat i uwieczniła to
widowisko. Każdy z osobna zareagował na swój własny i niepowtarzalny sposób.
Liam wydawał się zdruzgotany. Kręcił głową nie mogąc wydusić z siebie żadnego
dźwięku.
Niall krzyknął głośno: „Ej!” i spoglądał z wrogością na
Tomlinsona. Boże! Jak ja go uwielbiam! Jest zbyt piękny kiedy się złości.
Zayn patrzył ze smutkiem w swych brązowych oczach na Natalię,
która nadal była nieobecna. Ze zdenerwowania gryzł górną wargę.
To co zobaczyłam zaraz potem, sprawiło, że nie mogłam zachować
powagi. Reakcja Harrego przebiła wszystko. Wydawał się trochę... zaskoczony? Zaczął także wykrzykiwać, iż czuje się oszukany.
Tak to zwykle jest, że kiedy ktoś przerwie ciszę, nagle
wszyscy chcą dojść do głosu. Powstaje tym sposobem niewyobrażalny chaos.
Chłopcy zaczęli się przekrzykiwać nawzajem. Słyszałam tylko niektóre słowa, z
których wynikało, iż Liam kategorycznie zakazał wchodzenia do naszego pokoju.
Jak szybko rozpętała się ta burza, tak szybko ucichła. Niall oświadczył, że
najlepiej byłoby, gdyby to któraś z nas wszystko wytłumaczyła. Ponownie zaległa
cisza. Słychać było tykanie zegara wiszącego naprzeciwległej ścianie. Wszyscy
wpatrywali się we mnie wyczekująco. Kompletnie nie wiedziałam co powiedzieć.
Spojrzałam kątem oka na Natalię. Czemu sama mam sobie z tym radzić? Niech ona
też wysili swe szare komórki. Stanowczo dźgnęłam moją siostrę w brzuch. Ta
jęknęła i przewróciła się na drugi bok. Zirytowana zdecydowałam się na bardziej
stanowczy krok. Zręcznie ominęłam Louisa, który znajdował się na środku i
strzelał miny do czwórki stojącej koło łóżka i przygniotłam swoim ciężarem jedyną osobę
potrafiącą spać w takich warunkach, to jest Natalię. Nachyliłam się nad jej
uchem zastanawiając się co krzyknąć, aby się rozbudziła.
-Aslan wzywa nas! Zostałyśmy wybrane! Pakuj się, szafa
czeka!- tylko to przychodziło mi do głowy. Był taki okres w naszym życiu, kiedy
święcie wierzyłyśmy, że Narnia istnieje i tylko czeka na takie dzieci jak my. O
dziwo, moja siostra uniosła ostrożnie jedną powiekę. Zauważyła, a raczej poczuła, że ją przygniatam,
dlatego nad wyraz energicznie strąciła mnie na bok. Szybko odsunęła kołdrę,
wstała i wyleciała przez drzwi. Wszyscy bez wyjątku byliśmy zdziwieni
zachowaniem Natalii. Odczekaliśmy trzy minuty i świruska powróciła. Patrzyła na
mnie trochę nie obecnym wzorkiem.
-Julka, to nie nasz dom prawda? I… Aslan też nas nie
wzywał?- zapytała z rozpaczą w głosie. Czy mi się zdaje, czy w jej oczach
pojawiły się łzy? Mam nadzieję, że to tylko złudzenie. Pokręciłam przecząco głową.
Ta nienormalna kobieta tylko spojrzała smutno po zebranych, jakby zapominając,
kto przed nią stoi i wróciła na swoje poprzednie miejsce.
-Natalia? Obudź się, matole! Nie zauważyłaś nic dziwnego?- chłopcy
skonsternowani patrzyli to na mnie to na Natalię. Dopiero teraz sobie
uświadomiłam, że oni nie rozumieją po polsku. Trzeba to zmienić. Powiedziałam
jeszcze raz to samo tym razem po angielsku.
-A prawda! Siedziałaś na mnie, kiedy spałam. Pogięło cię?!-
dopiero teraz się naprawdę obudziła. Ulżyło mi, gdyż miałam obawy co do jej
stanu psychicznego. Krzyczy, znaczy, że w wszystko w porządku.- I czemu wnosisz
mi tu Louisa do łóżka?! Mogłabyś uprzedzić! A wy czemu się gapicie?!-
wrzeszczała już na całego. Zdecydowanie za długo spała. Krzyczy na One
Direciton! Strzelę jej za chwilę, słowo daję!
-Właśnie o to chodzi, że to nie ja go tu wniosłam! Próbujemy
się dowiedzieć o co chodzi, ale ty tu wydziwiasz!- teraz to ja krzyczałam.
Kiedy się uspokoiłam popatrzyłam po zebranych sprawdzając, czy nikt nie
uciekł.- Jak zatem usłyszeliście, nie mamy nic z tym wspólnego. Może wypowie
się sam winowajca?- dokończyłam już całkiem spokojnie.
Natalia:
Niech się wypowie. Ja tu w ogóle nie wiem o co chodzi. Śpię
sobie normalnie, a potem bach! Okazuje się, że jestem w nieswoim łóżku i to z
Louisem Tomlinsonem przy boku. Nie żebym
specjalnie narzekała, ale skąd się tu wziął?
- Jak wiecie- zaczął oskarżony.- Zdarza mi się od czasu do
czasu lunatykować…
Przerwały mu okrzyki zagniewanych chłopaków. Twierdzili, że
tak, to on sobie może wszystko tłumaczyć. O co tyle złości, ja się pytam? Mi to
bynajmniej nie przeszkadza. Uśmiechnęłam się szeroko.
-Ależ spokojnie, panowie! Dajcie mi dokończyć.- znowu
odezwał się „ mój sąsiad”.- Zatem musiałem CAŁKIEM nieświadomie przywędrować
właśnie tutaj, bo jak wiecie, to jest pokój gościnny, w którym czasami lubię
się położyć! Mózg podczas snu nie mógł przecież pamiętać faktu, iż tej nocy
umiejscowiły się tam, te otóż dziewczęta.- mówiąc to, sięgnął rękami po obu
stronach i położył dłonie na naszych plecach. Niall nieznacznie chrząknął.
-No dobrze… Niech będzie.- wycedził Zayn posyłając
zadowolonemu chłopakowi jadowite spojrzenie.- Myślę, że dziewczyny chciałaby
się teraz znaleźć same.- powiedziawszy to, zbliżył się do Louisa i ciągnąc go
za koszulkę wywlekł z łóżka.
Chwilę potem znalazłyśmy się już same w pokoju. Spojrzałyśmy
w stronę zamkniętych drzwi, upewniając się czy nikt zaraz ich nie otworzy.
-Hm… to było ciekawe?- odezwała się Julia. Popatrzyłyśmy na
siebie i zaczęłyśmy się śmiać.
Uspokoiwszy się stwierdziłam, że czas na powrót do własnych ubrań.
***
Jedliśmy wspólnie śniadanie przygotowane przez Nialla i
Harrego, kiedy miłą pogawędkę przerwał nie kolejny okrzyk Horana na widok
malejącej ilości kanapek, ale sygnał mojego telefonu. Pospieszenie wstałam z
krzesła kierując się w stronę torby Julii. Właśnie tam trzymałam swoją
komórkę. Rozpięłam suwak i zatopiłam rękę w gąszczu rzeczy. Kiedy
wymacałam zdobycz szybko nacisnęłam zieloną słuchawkę nie patrząc, kto dzwoni.
-Natalia!? Czemu nie odbieracie telefonu!!?- huknął mój
tata. Odsunęłam komórkę od ucha, krzywiąc się z niesmakiem. Spojrzałam na
wyświetlacz Samsunga. Rzeczywiście 15. nieodebranych połączeń. Co ja mam mu
powiedzieć?
-Yyy… miałam wyciszony, tato, a Julce się… rozładował.-
stwierdziłam, że to będzie najbardziej wiarygodne.
-Od czego są ładowarki?! – nie dawał za wygraną.- No nic…
trudno. Tylko, żeby mi to było ostatni raz!
-Jasne! Oczywiście, tato.- jęknęłam i przewróciłam oczami. Popatrzyłam błagalnie na
Julię i bezgłośnie szepnęłam: „Ratuj”. Ta od razu ruszyła w moją stronę.- To w
jakiej sprawie dzwonisz?
-Dowiedziałem się, iż waszą sąsiadką jest bardzo miła,
przyzwoita starsza pani, Margaret Williams. Wasza kuzynka podała mi jej numer i
w najbliższym czasie będę do niej dzwonił, z prośbą, aby miała na was oko.
Podobno bardzo dobrze dogaduje się z młodzieżą. Chcę po prostu uprzedzić.
Możecie się jej spodziewać nawet dziś. Popytam oczywiście co robiłyście przez ostatnie
dni. Skąd mam wiedzieć, co wy tam wydziwiacie w tym Londynie?- podejrzliwość
mojego taty jest dobijająca. Jeśli on zadzwoni do tej Williams, to wszystko się
wyda! Zakatrupi nas, kiedy dowie się, że spędzamy czas z „jakimiś” chłopakami.
Jeszcze gotów tu przyjechać i wszystko zepsuje! Musiałam coś wymyślić. Zastanowiłam się chwilę. A jakby tak…
- Tato, ależ masz szczęście dzisiaj, doprawdy! Akurat tak
się składa, że zdążyłyśmy zapoznać się z panią Margaret. To urocza kobieta.
Wpadła do nas właśnie przed kilkoma minutami z ciasteczkami. Wyobraź sobie!
Pijemy sobie herbatę, a ty dzwonisz
właśnie w tej sprawie. Zrządzenie losu. Zaraz ci ją dam do słuchawki…- nie
czekając na odpowiedź, zwinnym krokiem przeszłam odległość dzielącą mnie do
chłopców. Włączyłam tryb głośnomówiący. Podeszłam do Zayna i wyszeptałam mu, że
ma udawać starszą panią. Wiedziałam, że potrafi zmienić głos po oglądnięciu
filmików, gdzie śpiewają „ The Fresh Prince Of Bel-Air”. Ledwie zdążył
przełknąć resztę kanapki, kiedy do uszu zebranych dotarł całkiem zmieniony,
jakże spokojny głos tatusia.
-Witam serdecznie. Tomasz Majerski z tej strony.-
grzecznie się przedstawił. Znałam na pamięć te jego sztuczki z modulowaniem
głosu.- Dzwonię w sprawie moich córek. Chciałbym prosić Panią o pewną
przysługę. Będę niezmiernie wdzięczny! Chodzi o to, czy mogłaby Szanowna Pani
mieć oko na Natalię i Julię? Byłbym o wiele spokojniejszy, wiedząc, że
przebywają w odpowiednim towarzystwie.
-A-a-ależ naturalnie. Nie ma sprawy. Z przyjemnością się
nimi zajmę.- odważył się odezwać Zayn. Idealnie sprawdzał się w roli starszej
kobiety.- Naprawdę nie ma problemu.
- Ach! Tak się cieszę! Dziękuję Pani!- uradował się nasz
tata. Grupka zebrana w kuchni ledwo wytrzymywała, aby się nie roześmiać.
-Naprawdę nie ma za co! Cieszę się, że mogę uczynić coś
pożytecznego. Pańskie córki, to istne anioły!- zachwalał nas Zayn niczym
sprzedawca w Tele Markecie.
-Zatem do widzenia! Jeszcze raz dziękuję!- dobiegł głos z
komórki i usłyszeliśmy sygnał świadczący
o zakończonej rozmowie. Wszyscy odetchnęli z ulgą. Zaraz potem w całym domu słychać
było przeraźliwy śmiech siedmiorga rozbawionych i najedzonych młodych ludzi.
__________
I know. Miałam go dodać po zmianie wyglądu bloga. Okazało się jednak, że szablon będzie dopiero za tydzień, więc postanowiłam dodać dzisiaj. :) Liczę na szczere komentarze. Piszcie gdyby coś było nie tak ;)
Pozdrawiam
A.