środa, 22 maja 2013

Rozdział 12



Rozdział ten dedykuję wszystkim moim stałym czytelnikom! Bez Was to opowiadanie by nie istniało :)

„Leżę w łóżku, któregoś z chłopców One Direction, a obok mnie wyciąga się nie kto inny jak Louis Tomlinson.”

Czemu krzyknęłam? Trochę za późno na takie rozmyślania. Zanim zdążyłam się obejrzeć do pokoju wpadła czwórka dobrze mi znanych postaci. Natalia mamrotała coś pod nosem o niekontrolowanych wybuchach złości w czasie, kiedy ona chce spać. Prawdopodobnie jeszcze nie dotarło do niej co się tutaj dzieje. Natomiast Louis sprawiał wrażenie osoby niemającej nic wspólnego z zaistniałą sytuacją. Spojrzałam w stronę reszty One Direction. W innych okolicznościach zapewne czym prędzej sięgnęłabym po mój aparat i uwieczniła to widowisko. Każdy z osobna zareagował na swój własny i niepowtarzalny sposób. 
Liam wydawał się zdruzgotany. Kręcił głową nie mogąc wydusić z siebie żadnego dźwięku.


Niall krzyknął głośno: „Ej!” i spoglądał z wrogością na Tomlinsona. Boże! Jak ja go uwielbiam! Jest zbyt piękny kiedy się złości.


Zayn patrzył ze smutkiem w swych brązowych oczach na Natalię, która nadal była nieobecna. Ze zdenerwowania gryzł górną wargę.


To co zobaczyłam zaraz potem, sprawiło, że nie mogłam zachować powagi. Reakcja Harrego przebiła wszystko. Wydawał się trochę... zaskoczony? Zaczął także wykrzykiwać, iż czuje się oszukany.



Tak to zwykle jest, że kiedy ktoś przerwie ciszę, nagle wszyscy chcą dojść do głosu. Powstaje tym sposobem niewyobrażalny chaos. Chłopcy zaczęli się przekrzykiwać nawzajem. Słyszałam tylko niektóre słowa, z których wynikało, iż Liam kategorycznie zakazał wchodzenia do naszego pokoju. Jak szybko rozpętała się ta burza, tak szybko ucichła. Niall oświadczył, że najlepiej byłoby, gdyby to któraś z nas wszystko wytłumaczyła. Ponownie zaległa cisza. Słychać było tykanie zegara wiszącego naprzeciwległej ścianie. Wszyscy wpatrywali się we mnie wyczekująco. Kompletnie nie wiedziałam co powiedzieć. Spojrzałam kątem oka na Natalię. Czemu sama mam sobie z tym radzić? Niech ona też wysili swe szare komórki. Stanowczo dźgnęłam moją siostrę w brzuch. Ta jęknęła i przewróciła się na drugi bok. Zirytowana zdecydowałam się na bardziej stanowczy krok. Zręcznie ominęłam Louisa, który znajdował się na środku i strzelał miny do czwórki stojącej koło łóżka  i przygniotłam swoim ciężarem jedyną osobę potrafiącą spać w takich warunkach, to jest Natalię. Nachyliłam się nad jej uchem zastanawiając się co krzyknąć, aby się rozbudziła.
-Aslan wzywa nas! Zostałyśmy wybrane! Pakuj się, szafa czeka!- tylko to przychodziło mi do głowy. Był taki okres w naszym życiu, kiedy święcie wierzyłyśmy, że Narnia istnieje i tylko czeka na takie dzieci jak my. O dziwo, moja siostra uniosła ostrożnie jedną powiekę.  Zauważyła, a raczej poczuła, że ją przygniatam, dlatego nad wyraz energicznie strąciła mnie na bok. Szybko odsunęła kołdrę, wstała i wyleciała przez drzwi. Wszyscy bez wyjątku byliśmy zdziwieni zachowaniem Natalii. Odczekaliśmy trzy minuty i świruska powróciła. Patrzyła na mnie trochę nie obecnym wzorkiem.
-Julka, to nie nasz dom prawda? I… Aslan też nas nie wzywał?- zapytała z rozpaczą w głosie. Czy mi się zdaje, czy w jej oczach pojawiły się łzy? Mam nadzieję, że to tylko złudzenie. Pokręciłam przecząco głową. Ta nienormalna kobieta tylko spojrzała smutno po zebranych, jakby zapominając, kto przed nią stoi i wróciła na swoje poprzednie miejsce.
-Natalia? Obudź się, matole! Nie zauważyłaś nic dziwnego?- chłopcy skonsternowani patrzyli to na mnie to na Natalię. Dopiero teraz sobie uświadomiłam, że oni nie rozumieją po polsku. Trzeba to zmienić. Powiedziałam jeszcze raz to samo tym razem po angielsku.
-A prawda! Siedziałaś na mnie, kiedy spałam. Pogięło cię?!- dopiero teraz się naprawdę obudziła. Ulżyło mi, gdyż miałam obawy co do jej stanu psychicznego. Krzyczy, znaczy, że w wszystko w porządku.- I czemu wnosisz mi tu Louisa do łóżka?! Mogłabyś uprzedzić! A wy czemu się gapicie?!- wrzeszczała już na całego. Zdecydowanie za długo spała. Krzyczy na One Direciton! Strzelę jej za chwilę, słowo daję!
-Właśnie o to chodzi, że to nie ja go tu wniosłam! Próbujemy się dowiedzieć o co chodzi, ale ty tu wydziwiasz!- teraz to ja krzyczałam. Kiedy się uspokoiłam popatrzyłam po zebranych sprawdzając, czy nikt nie uciekł.- Jak zatem usłyszeliście, nie mamy nic z tym wspólnego. Może wypowie się sam winowajca?- dokończyłam już całkiem spokojnie.

Natalia:


Niech się wypowie. Ja tu w ogóle nie wiem o co chodzi. Śpię sobie normalnie, a potem bach! Okazuje się, że jestem w nieswoim łóżku i to z Louisem Tomlinsonem przy boku.  Nie żebym specjalnie narzekała, ale skąd się tu wziął?
- Jak wiecie- zaczął oskarżony.- Zdarza mi się od czasu do czasu lunatykować…
Przerwały mu okrzyki zagniewanych chłopaków. Twierdzili, że tak, to on sobie może wszystko tłumaczyć. O co tyle złości, ja się pytam? Mi to bynajmniej nie przeszkadza. Uśmiechnęłam się szeroko.
-Ależ spokojnie, panowie! Dajcie mi dokończyć.- znowu odezwał się „ mój sąsiad”.- Zatem musiałem CAŁKIEM nieświadomie przywędrować właśnie tutaj, bo jak wiecie, to jest pokój gościnny, w którym czasami lubię się położyć! Mózg podczas snu nie mógł przecież pamiętać faktu, iż tej nocy umiejscowiły się tam, te otóż dziewczęta.- mówiąc to, sięgnął rękami po obu stronach i położył dłonie na naszych plecach. Niall nieznacznie chrząknął.
-No dobrze… Niech będzie.- wycedził Zayn posyłając zadowolonemu chłopakowi jadowite spojrzenie.- Myślę, że dziewczyny chciałaby się teraz znaleźć same.- powiedziawszy to, zbliżył się do Louisa i ciągnąc go za koszulkę wywlekł z łóżka.
Chwilę potem znalazłyśmy się już same w pokoju. Spojrzałyśmy w stronę zamkniętych drzwi, upewniając się czy nikt zaraz ich nie otworzy.
-Hm… to było ciekawe?- odezwała się Julia. Popatrzyłyśmy na siebie i zaczęłyśmy  się śmiać. Uspokoiwszy się stwierdziłam, że czas na powrót do własnych ubrań.
                                                                                
   ***

Jedliśmy wspólnie śniadanie przygotowane przez Nialla i Harrego, kiedy miłą pogawędkę przerwał nie kolejny okrzyk Horana na widok malejącej ilości kanapek, ale sygnał mojego telefonu. Pospieszenie wstałam z krzesła kierując się w stronę torby Julii. Właśnie tam trzymałam swoją komórkę.  Rozpięłam suwak i  zatopiłam rękę w gąszczu rzeczy. Kiedy wymacałam zdobycz szybko nacisnęłam zieloną słuchawkę nie patrząc, kto dzwoni.
-Natalia!? Czemu nie odbieracie telefonu!!?- huknął mój tata. Odsunęłam komórkę od ucha, krzywiąc się z niesmakiem. Spojrzałam na wyświetlacz Samsunga. Rzeczywiście 15. nieodebranych połączeń. Co ja mam mu powiedzieć?
-Yyy… miałam wyciszony, tato, a Julce się… rozładował.- stwierdziłam, że to będzie najbardziej wiarygodne.
-Od czego są ładowarki?! – nie dawał za wygraną.- No nic… trudno. Tylko, żeby mi to było ostatni raz!
-Jasne! Oczywiście, tato.- jęknęłam i  przewróciłam oczami. Popatrzyłam błagalnie na Julię i bezgłośnie szepnęłam: „Ratuj”. Ta od razu ruszyła w moją stronę.- To w jakiej sprawie dzwonisz?
-Dowiedziałem się, iż waszą sąsiadką jest bardzo miła, przyzwoita starsza pani, Margaret Williams. Wasza kuzynka podała mi jej numer i w najbliższym czasie będę do niej dzwonił, z prośbą, aby miała na was oko. Podobno bardzo dobrze dogaduje się z młodzieżą. Chcę po prostu uprzedzić. Możecie się jej spodziewać nawet dziś. Popytam oczywiście co robiłyście przez ostatnie dni. Skąd mam wiedzieć, co wy tam wydziwiacie w tym Londynie?- podejrzliwość mojego taty jest dobijająca. Jeśli on zadzwoni do tej Williams, to wszystko się wyda! Zakatrupi nas, kiedy dowie się, że spędzamy czas z „jakimiś” chłopakami. Jeszcze gotów tu przyjechać i wszystko zepsuje! Musiałam coś wymyślić.  Zastanowiłam się chwilę. A jakby tak…
- Tato, ależ masz szczęście dzisiaj, doprawdy! Akurat tak się składa, że zdążyłyśmy zapoznać się z panią Margaret. To urocza kobieta. Wpadła do nas właśnie przed kilkoma minutami z ciasteczkami. Wyobraź sobie! Pijemy sobie herbatę,  a ty dzwonisz właśnie w tej sprawie. Zrządzenie losu. Zaraz ci ją dam do słuchawki…- nie czekając na odpowiedź, zwinnym krokiem przeszłam odległość dzielącą mnie do chłopców. Włączyłam tryb głośnomówiący. Podeszłam do Zayna i wyszeptałam mu, że ma udawać starszą panią. Wiedziałam, że potrafi zmienić głos po oglądnięciu filmików, gdzie śpiewają „ The Fresh Prince Of Bel-Air”. Ledwie zdążył przełknąć resztę kanapki, kiedy do uszu zebranych dotarł całkiem zmieniony, jakże spokojny głos tatusia.
-Witam serdecznie. Tomasz Majerski z tej strony.- grzecznie się przedstawił. Znałam na pamięć te jego sztuczki z modulowaniem głosu.- Dzwonię w sprawie moich córek. Chciałbym prosić Panią o pewną przysługę. Będę niezmiernie wdzięczny! Chodzi o to, czy mogłaby Szanowna Pani mieć oko na Natalię i Julię? Byłbym o wiele spokojniejszy, wiedząc, że przebywają w odpowiednim towarzystwie.
-A-a-ależ naturalnie. Nie ma sprawy. Z przyjemnością się nimi zajmę.- odważył się odezwać Zayn. Idealnie sprawdzał się w roli starszej kobiety.- Naprawdę nie ma problemu.
- Ach! Tak się cieszę! Dziękuję Pani!- uradował się nasz tata. Grupka zebrana w kuchni ledwo wytrzymywała, aby się nie roześmiać.
-Naprawdę nie ma za co! Cieszę się, że mogę uczynić coś pożytecznego. Pańskie córki, to istne anioły!- zachwalał nas Zayn niczym sprzedawca w Tele Markecie.
-Zatem do widzenia! Jeszcze raz dziękuję!- dobiegł głos z komórki i usłyszeliśmy sygnał  świadczący o zakończonej rozmowie. Wszyscy odetchnęli z ulgą. Zaraz potem w całym domu słychać było przeraźliwy śmiech siedmiorga rozbawionych i najedzonych młodych ludzi.

__________

I know. Miałam go dodać po zmianie wyglądu bloga. Okazało się jednak, że szablon będzie dopiero za tydzień, więc postanowiłam dodać dzisiaj. :)  Liczę na szczere komentarze. Piszcie gdyby coś było nie tak ;)
Pozdrawiam
A.

piątek, 3 maja 2013

Rozdział 11 cz. II



Julia:

 Jeszcze kilka sekund temu siedziałam zrezygnowana na podłodze, gotowa umrzeć z głodu i pragnienia. W następnej chwili podskoczyłam, zaskoczona tym co się stało. Wyjrzałam teraz przez puste miejsce po drzwiach. Wpatrywałam się w twarze zebranych, na których malowało się zdziwienie. Zaraz potem przeniosłam wzrok na leżącego pod moimi nogami i pojękującego Nialla.
-Nic ci się nie stało?!- zainteresowałam się  moim wybawicielem.
Wszyscy momentalnie skupili swoja uwagę na chłopaku.
-Nic… chyba- uśmiechnął się do mnie po czym spróbował wstać. Zaraz tego pożałował. Krzyknął przerażony, gdyż nie spodziewał się takiego bólu.- Cofam. Musiałem sobie coś zrobić z kolanem.
-Genialnie!- wypowiedział się Liam.- Paul będzie zachwycony jak się o tym dowie.
-Przestań! Może to nic poważnego.- uciszył go Harry.- Niall? Na pewno się nie podniesiesz?
Blondyn wysłał mu tylko mordercze spojrzenie. Styles cofnął się od dwa kroki i odwrócił wzrok od poszkodowanego.
-Przepraszam, to moja wina…- zaczęłam. Przeze mnie ucierpiał mój idol.- Gdybym nie była taka głupia. Oczywiście za późno się zorientowałam, że weszłam do TEGO pokoju i…
-Nie martw się.- przerwał mi Niall kładąc swoją dłoń na moim policzku. Od razu poczułam jak się czerwienię. On tylko popatrzył mi głęboko w oczy i uśmiechnął się pokrzepiająco.- To co chłopcy, zaniesiecie mnie, czy mam prosić dziewczyny?
Wszystkim ulżyło. Nie może być tak źle skoro Horan ma jeszcze siłę pożartować. Po chwili odezwał się kolejny dowód na to, że nie jest z nim tak kiepsko. Było to burczenie brzucha.
-Słyszycie do czego doprowadziliście?! Mój żołądek woła o pomstę do Nieba!- marudził Irlandczyk. Co mnie dziwiło nie zmienił miejsca położenia swojej ręki.
-W takim razie zrobię naleśniki!- wykrzyknęła Natalia. Dzięki siostro! Chociaż raz się na coś przydasz.- Moi drodzy! Co tak sterczycie? Nie wiem jak Julia, ale ja z pewnością nie udźwignę Horana.- dodała i zaraz potem śmignęła na dół.
-Pójdę jej pomóc.- stwierdził Harry i już miał się ulotnić, kiedy wyprzedził go w tym Zayn.
-Ja też mogę się przydać. Poza tym Liam i Lou na pewno sobie poradzą.- wyjaśnił i tyle go widzieliśmy. Zdezorientowany Harry w końcu się ocknął i popędził w kierunku kuchni. No, no skąd ta nagła chęć do pracy?- pomyślałam. Uśmiechnęłam się i popatrzyłam na resztę.
-Wy też lubicie piec naleśniki?- spytałam i po chwili wybuchliśmy śmiechem. W końcu chłopcy wzięli Nialla i przenieśli  do jego pokoju. Tam wygodnie położyli go na łóżku. Staliśmy teraz nie wiedząc co dalej robić. Horan rozciągnął się z westchnieniem ulgi. Przyglądałam mu się z rozmarzeniem. Mogłabym tak stać całymi godzinami. Byłoby to jednak zbyt… dziwne.
-Potrzebujesz czegoś?- zapytał z troską Liam. Niall przybrał wyraz zastanowienia na twarzy. Nakazał przybliżyć się przyjacielowi do ucha i coś mu zaczął szeptać. Louis stał obok mnie przyglądając się rozmowie chłopców z szerokim uśmiechem. Co oni kombinują?
-Louis… chodź popatrzymy czy tam na dole się jeszcze nie pozabijali. Wiesz… gdzie kucharek sześć tam nie ma co jeść, a nie chcemy żeby nasz kochany chłopiec umarł z głodu, nieprawdaż?- odezwał się Payne, przybierają różne miny, które zapewne miały znaczyć: „Jak nie ruszysz tej dupy Tomlinson, to cię własnoręcznie uduszę!”
-Ależ oczywiście, że nie chcemy!- wykrzyknął Louis wysyłając bezgłośne sygnały, iż zrozumiał przekaz.
Pożegnali się i wyszli. Popatrzyłam z pytaniem w oczach na postać leżącą w łóżku. Blondyn tylko uśmiechał się od ucha do ucha, wyraźnie z czegoś zadowolony.
-To może przyniosę ci wody?- zapytałam, chcąc przerwać krępującą ciszę. Ten jednak nieznacznie pokręcił głową, dalej się szczerząc z niewiadomo czego.- Powiesz mi o co prosiłeś Liama?
-Uzmysłowiłem mu, że lepiej byłoby gdyby się stąd wyniósł wraz z Tomlinsonem, gdyż przysłaniają mi niezwykły widok.- wyznał. Rozejrzałam się zdezorientowana po pokoju. Pomieszczenie nie było brzydkie, jednak nie było tu nic, co można by oglądać przez dłuższy czas. Odwróciłam się jeszcze dla pewności za siebie. Nie… telewizora bynajmniej tam nie znalazłam. Spojrzałam z powrotem na Nialla unosząc do góry brwi. Musiałam mieć bardzo komiczną minę, gdyż się roześmiał. Co go tak bawi?
-Nie widzisz?- zapytał. Rozłożyłam ręce w geście kompletnego niezrozumienia i pokręciłam głową.- Podejdź do szafy… tak tam.
Zobaczyłam lustro. W lustrze swoje odbicie i wychyloną głowę chłopaka.
-Zaraz…- zaczynało mi się rozjaśniać, ale nie… to by było śmieszne.- że niby chodzi o m n i e ?!
Obróciłam się i spojrzałam na Irlandczyka. Ten kiwał głową. Nie musiałam ponownie patrzeć w szklane odbicie, żeby mieć pewność, iż jestem cała czerwona. Boże! Chłopak, którego ubóstwiam prawi mi komplementy, a ja stoję jak ostania idiotka i próbuję ukryć twarz w plątaninie włosów, których na szczęście dzisiaj nie spięłam.
-Nie rób tego.- wymamrotał ponownie kładąc swoją głowę na poduszki.
-Czego?- chyba mam dzisiaj jakiś dzień wolnego myślenia. ZNOWU nie wiedziałam o co mu chodzi.
-Nie zasłaniaj się. Wyglądasz uroczo kiedy się rumienisz.- powiedział i posłał mi kolejny uśmiech tego dnia. Nie mogłam oderwać wzroku od jego pięknych oczu. Podeszłam bliżej i szepnęłam:
-Dziękuję.- blondyn zbliżył swoją twarz do mojej. Miałam go tak blisko siebie. Niemal się ze sobą stykaliśmy.
-NAAAAAAAAAAAAAAAAALEEEEEEEEEEEEEEEEEEEŚŚSNIKIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIII LUUUUUUUUUUUUUUDZIE!- ryknęła Natalia wkraczając pewnym krokiem do pokoju.- Oj… bo ten… nie odpowiadaliście, a wołam już któryś raz… i ten… myślę sobie… wejdę… zawołam… znaczy… bo byłeś głodny… i przyniosłam ci te naleśniki w końcu.- zakończyła wreszcie moja głupiutka siostra. Postawiła talerz pełen smakołyków na łóżku między mną a Horanem.
- Julia schodzisz? Twoją porcję zostawiłam na dole…- zaczęła znowu. Pokiwałam głową i ruszyłam ku wyjściu. Na koniec odwróciłam się jeszcze i posłałam uśmiech memu bohaterowi. Kiedy schodziłyśmy Natalia patrzyła na mnie, jakby bojąc się, że za chwilę ją zasztyletuję.- Przepraszam. Skąd miałam wiedzieć, że będziecie się całować?
-Wcale się nie całowaliśmy mój ty mały, słodki debilku.- powiedziałam cedząc każde słowo.- I wbij to sobie do tego pustego łba!
Klepnęłam ją po głowie i szybko zleciałam do kuchni po moją porcję nieszczęsnych naleśników.

***
Natalia:

Wieczór powoli przemienił się w noc. Nie było sensu odwozić nas do domu. Przynajmniej tak utrzymywało całe One Direction. Poniewczasie zorientowałyśmy się, że wszystko było z góry zaplanowane. Przygotowane piżamy, koszule chłopców, leżały na pościelonym dwuosobowym łóżku. Dla mnie i Julii, oczywiście. Pokój ten dziwacznie nie pasował do poprzednich. Być może odróżniał się ładem, który panował tylko tutaj. W łazience czekały na nas nowe szczoteczki do zębów oraz dwa wielkie i miękkie ręczniki. Brakowało tylko bielizny na zmianę. Cofnij, wróć! Louis proponował swoje majtki, jednak się nie skusiłyśmy. Kiedy dokonałyśmy wszystkich czynności związanych z wieczorną toaletą oraz ulokowałyśmy się w wygodnym łóżku, do pokoju weszli półprzytomni chłopcy.
-Przybyliśmy, aby się pożegnać… nie, nie pożegnać, to źle brzmi… -zaczął Harry- Zatem przybyliśmy, aby rzec wam dobranoc!
-Zacne słownictwo Mr. Styles- mruknęłam.- To dobranoc?- bardziej zapytałam niż powiedziałam.
Liam, Louis, Niall, Harry i Zayn nadal stali w progu, milcząc i wpatrując się w intensywnie w nasze skromne osoby. Było to trochę krępujące.
-Odpowiedź ta nas nie zadowala…- odezwał się po dłuższej chwili ciszy Lou, podpowiadając, że mamy wyjść spod ciepłej kołdry i pożegnać się należycie.
Popatrzyłyśmy z Julką i ruszyłyśmy ospale w stronę chłopców. Z półprzymkniętymi oczami zaczęłyśmy obdarowywać każdego całusem w policzek i Horan hugiem. Kiedy podeszłam do Harrego, ten szepnął mi do ucha: Nie zapomnij o naszym spotkaniu. Cicho odpowiedziałam: Nie ma szans. W końcu zakończyłyśmy żmudny proces „dobranocywowania”  i  posłałyśmy im szerokie uśmiechy.
-Wiecie, że spełniacie nasze najskrytsze marzenia?- zapytałam.
Oni tylko rozpromienili się. Pomachali jeszcze wychodząc z pokoju. Szybko wskoczyłyśmy na  nasze poprzednie miejsca. Chwile panowała cisza. Tylko chwilę, ponieważ u nas dłużej nie da rady.
-Natalia! Nataliaaaaa! Nataliaaaaaa!- szeptała zapalczywie moja siostra.- Uszczypnij mnie. To musi być sen. Po prostu musi! Ja w to nie wierzę. Wyobrażasz sobie co by powiedziały dziewczyny? Albo rodzice?
-Oj wyobrażam sobie, co na ten temat miałby do powiedzenia tatuś. Spędzamy już drugą noc z pięcioma „nieznanymi” nam chłopcami! Szok, po prostu szok!- zaśmiałam się i po chwili zawtórowała mi Julia.
-Pasem po dupie, haha i do końca życia trzymałby nas w piwnicy o chlebie i wodzie. Dniami i nocami musiałybyśmy się umartwiać i rozważać popełnione błędy, których już nigdy więcej nie będzie nam dane naprawić.- prychnęła.
Znowu zapanowała cisza. Nasłuchiwałyśmy odgłosów domu. Wdychałyśmy zapach pokoju, świeżo wypranej pościeli. Wszystko to zdawało się nierealne, ulotne. Uczucie, które nas ogarniało na myśl czyj to dom nie dawało nam spać . W zasadzie całkowicie zwątpiłam, czy w ogóle zdołam zasnąć. Jednak ja… to jednak ja i już powoli odpływałam, kiedy usłyszałam zaraz przy uchu natarczywy szept Julki.
- Nie wierzę! Ile jeszcze razy będę to powtarzać!? Będę miała randkę z Niallem! Z Niaaaaaalem! Natalia, rozumiesz to?
-Nie… znaczy… no nie.- wymamrotałam.-Prędzej uwierzę, że to wszystko jest dwuosobowym snem niż rzeczywistością.
Odwróciłam głowę w jej stronę. Widziałam radość w czekoladowych oczach Julii. W końcu umówiła się ze swoim „wymarzonym mężem”! Właśnie… jeśli o randki chodzi…
-Słuchaj… widzisz, jest taka sprawa. Nie zdążyłam ci powiedzieć.- zaczęłam znowu nie czując senności, w pełni gotowa do zwierzeń.- Kurczę, no! Ja też jestem umówiona na pewne spotkanie…
- Z Zaynem?- prawie krzyknęła. Wydawało mi się wręcz, że z podekscytowania świecą się jej oczy.
-Nie, no co ty! On… on nie. Harry mnie zaprosił.- wydusiłam z siebie. Od razy oblałam się rumieńcem, który zapewne widać było nawet w ciemnościach jakie panowały teraz w „naszym” pokoju.
-Ach… Harry. To super, fajnie! Cieszę się. Tylko nie obwieszczaj tego na Twitterze, bo się nie pozbierasz od hejtów. Kilka milionów żon Stylesa zapała żądzą uduszenia cię.- mrugnęła do mnie.- A co z Zaynem?
-Ale co „co”? Nic nie ma.- odpowiedziałam niepewna, co konkretnie miała na myśli.
-Nic? Dziewczyno, czy ty nie dostrzegasz tego jak on na ciebie patrzy? Albo jaki jest zazdrosny, kiedy szepczecie z Harrym? Na pewno mu się podobasz. Jeśli się dowie o twojej randce, a zapewne tak właśnie będzie, to nieźle się wkurzy.- stwierdziła Julka.
-Chyba żartujesz? Jedyne uczucie jakie go ogarnia przy mnie, to rozbawienie, kiedy przypomina sobie jak uderzyłam w ich biurko.- nie mogłam wierzyć w to, co mówiła moja siostra. Wiedziałam, że w głębi ducha Malik się ze mnie śmieje. Nie mogłam tego znieść. Ogromnie nie lubiłam, kiedy ktoś nie brał mnie w ogóle na poważnie. Jednak jak można traktować nieźle walniętą szesnastolatkę na serio? Dzwoniąc do nas i zapraszając do siebie doznałam szoku. Później po prostu tłumaczyłam sobie, że to z litości nade mną. Druga moja teoria mówiła, że to było czysto grzecznościowe zaproszenie, na które oczekuje się zwykle odmowy. Natomiast trzecia tłumaczyła to wszystko jako wielką chęć Nialla, aby zobaczyć jeszcze raz moją genialną siostrę. Ja miałam być takim niespecjalnie ciekawym dodatkiem. Teraz natomiast Julia sugeruje, że dwóch na pięciu członków 1D okazuje zainteresowanie moją osobą. To było po prostu śmieszne! Zresztą jak cała Natalia Majerska!
-To chyba ty nic nie rozumiesz lub po prostu jesteś ślepa!- powiedziała dobitnie Julka.
-Dobrze wiesz, że mam wadę wzroku!- zażartowałam.- Idziemy spać, moja droga. Nie mam zamiaru wyglądać jutro jak potwór z wielkimi worami pod oczami.
Na koniec czule walnęłyśmy się po głowach (tak tylko, żeby nie wyjść sprawy). Pięć minut później… No cóż, nie pamiętam co było pięć minut później, bo prawdopodobnie już nie kontaktowałam.

Rankiem…

Julia:

Promienie słońca bezczelnie przedarły się przez cienkie zasłony powodując, że się obudziłam. Nie chciałam otwierać oczu. Łudziłam się, iż zaraz uda mi się ponownie zasnąć i powrócić do tego pięknego snu. Odczekałam kilka minut w dalszym ciągu nie kusząc się, aby unieść powieki. Mój mózgu! Przemawiam do Ciebie! Masz natychmiastowo wrócić mi tamten sen, TERAZ! Westchnęłam… Co mi się śniło? Chyba raczej kto. Uśmiechnęłam się półprzytomnie na to wspomnienie. One Direction, ot co! Najlepsze, że rodzice, w tym śnie naturalnie, pozwolili niby nam wyjechać (samym!) do Londynu. Po koncercie jakoś cudownie się złożyło, że Niall mnie pocałował, a później… haha… moja durna siostra skompromitowała się przed całym zespołem. Jednak najbardziej nieprawdopodobnym z tego wszystkiego było to, że spotkałyśmy się z nimi jeszcze dwa razy! Nawet nocowałyśmy u nich w domu, a dalej… dalej to miałam taką szybko zmianę obrazu. Przeniosłam się do mojego pokoju w Polsce i miałam tam trumnę, z której wypadł martwy Chińczyk. Jak się później okazało wcale nie umarł. Uśmiechał się tylko do mnie dziwnie, kiedy usiłowałam nakarmić go przeterminowanym ryżem. Hmm… no i sen się skończył. Znowu nie miałam ochoty otwierać oczu. Po co budzić się w tej szarej rzeczywistości? Wyciągnęłam tylko ręce usiłując po omacku odnaleźć plecy lub tam brzuch (w zależności od jej aktualnego położenia) mojej siostry. Wreszcie natrafiłam na coś co przypominało człowieka. Już miałam przytulić się do mej sąsiadki, ale doznałam szoku! Od kiedy Natalia ma jednodniowy zarost?! ! Jeszcze raz, dla pewności przejechałam po chropowatym policzku. Nie, nigdy nie mówiła, że ma jakieś problemy z owłosieniem. Zniknęła cała moja dotychczasowa ospałość. Otworzyłam szeroko oczy, które po chwili zaczęłam dosyć mocno przecierać w obawie, że mam ranne zwidy. Kiedy ponownie spojrzałam na postać leżącą miedzy mną a Natalią, pomyślałam, iż jest ze mną bardzo źle. Poczułam potrzebę wizyty u terapeuty, jednak przedtem zaczęłam krzyczeć. Uświadomiłam sobie, że nie jestem w swoim rodzinnym domu, nie jestem nawet w Polsce! Pierwsza część mojego snu okazała się prawdą. Leżę w łóżku, któregoś z chłopców One Direction, a obok mnie wyciągał się nie kto inny jak…

__________

Buhahahahahaha i sobie poczekacie do następnego rozdziału XD

I jak Wam się podoba? Mam nadzieję, że nie porobiłam błędów ;) Przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam. W końcu wzięłam się za siebie i stworzyłam to! Napiszcie, jeśli coś się Wam nie spodobało albo zdenerwowało albo na odwrót, co sprawiło, że się uśmiechnęłyście :) Liczę na szczerą opinię!

Pozdrawiam
A.