Julia:
Natalia, chowanego? To zabawa dla małolatów… To jest zabawa,
która… To jest… fajna zabawa. Dobra, jesteśmy dziecinne, ale co ja na to
poradzę? Uśmiechnęłam się promiennie. Przypomniały mi się wszystkie szaleństwa
związane z naszą czwórką… Właśnie tak, czwórką. W Polsce zostawiłyśmy dwie
najlepsze przyjaciółki. Ostatnio wprawdzie nie najlepiej nam się układało, poza
tym wypadł ten wyjazd do Londynu. Jednak nie chciałam z nimi zrywać kontaktu, o
nie. Za dużo razem przeszłyśmy. Szczerze mówiąc, żałowałam, że nie ma ich z
nami. Kiedyś nie potrafiłyśmy żyć bez siebie, czytałyśmy sobie w myślach. Nie
potrzebowałyśmy słów, żeby się porozumieć, ale teraz… oddaliłyśmy się od
siebie. Rozmowy już nie były takie jak wtedy, nasze pomysły im wydawały się
głupie i na odwrót. To smutne, jednak nie chcę myśleć, że to już koniec, że nie
da się tego odbudować.
-Julia słyszysz nas?- wyrwał mnie transu głos Louisa. Rozejrzałam
się. Wszyscy się we mnie wpatrywali.
-Taaak… znaczy nie. Nie słuchałam. Moglibyście powtórzyć?-
odpowiedziałam.
-Ok. Możecie się schować wszędzie, byleby nie w komórce na
pierwszym piętrze i pokoju z instrumentami na drugim. W schowku, dlatego nie,
bo tam jest pełno gratów i po pierwsze raczej się tam nikt nie zmieści, po
drugie można się na coś nadziać, a raczej zależy nam, aby nie doszło do rozlewu
krwi, jak przy pierwszym naszym spotkaniu.- tutaj Lou popatrzył wymownie na
Natalię, która starała się w pełni ignorować wszelkie wzmianki o tym
incydencie.- Natomiast w pokoju z instrumentami można się zatrzasnąć. Drzwi
szwankują już od kilku miesięcy, ale jakoś żaden z nas nie kwapi się do
naprawy.
-Dobra, dobra rozumiem.- odrzekłam. Nie jestem na tyle
głupia, żeby się chować po komórkach.
-To kto liczy?- spytała moja siostra.
-Ja mogę w sumie…
Zdążę przynajmniej coś zjeść.- stwierdził Niall.- To liczę do 30!
-Ok. Uwaga zaczynamy, gotowi?- wszyscy pokiwali głowami.
-Nie! Stop! Zdecydowałem, że dam wam fory i macie gdzieś tak
100 sekund?- zastanowił się blondyn lustrując zawartość lodówki.
-Horan, lecz się!- mruknął Harry i szepnął coś na ucho
Natalii, co ta z kolei skwitowała wybuchem śmiechu. Idioci obgadują mojego
Niall’a! Niech tylko dorwę tę parszywą jędzę!- pomyślałam.
-Zaczynamyyyy!- zakrzyknął Louis, który wydawało się, że szykował
się na bitwę, a nie na zwykłą zabawę.
-Szybko, szybko! Niall zamykaj oczy!- szeptał
rozgorączkowany Liam, zastanawiając się, gdzie tu by się schować.
-No… tego… zamykam… Raz… Dła….Thły…Czftery…- coraz mniej
wyraźnie liczył mój idol, zapychając się jedzeniem, które aktualnie wyciągał z
lodówki na oślep, gdyż kazano mu przymknąć te piękne oczy…
-Julia… ruszaj się, bo przegrasz.- syknął Zayn i poleciał na
górę. Czas się w końcu gdzieś schować. Zastanowiłam się chwilę i poleciałam na
pierwsze piętro. Rozejrzałam się. Co chwilę słychać było trzaskanie drzwiami,
wszyscy szukali jak najlepszej kryjówki. Postanowiłam pójść jeszcze wyżej. Z
dziewczynami, to dopiero miałyśmy pomysły na chowanie- znowu przeniosłam się w
przeszłość, wchodząc na drugi poziom.- Czego myśmy nie wymyśliły? U babci,
która miała gospodarstwo, to dopiero można było się ukryć. W stodole, w słomie,
w stajni (nie polecam, po pierwsze śmierdzi, po drugie kury mnie wydały,
zdrajczynie), w przyczepach, na drzewach… to było coś. Kierowałam się na oślep.
Słyszałam z dołu, jak Niall wykrzykuje dziewięćdziesiątą którąś sekundę.
Sprężaj się Julia, sprężaj. Czmychnęłam do pierwszego lepszego pokoju i z
hukiem zamknęłam drzwi. Rozejrzałam się. Gdzie by się tu teraz schować… O Boże!
Debilko! Rzuciłam się do klamki, ta bynajmniej nie chciał współpracować. Byłam
zamknięta. Zamknięta w pokoju z instrumentami.
-Cześć wszystkim!- przywitałam się z pianinem, gitarami i
resztą, a następnie osunęłam się z rezygnacją na podłogę.
Natalia:
Muszę się gdzieś schować. I to szybko! Niall kończy liczyć.
Aaaa! Czy ja zawsze muszę być taka niezdecydowana? Postanowiłam w końcu, że
wejdę do pierwszego lepszego pokoju. Określenie tego pomieszczenia jako lekko
zabałaganione byłoby sporym niedopowiedzeniem. Panował tutaj wszechobecny
chaos. Z przykrością pomyślałam, że już nie zdążę wybrać innego miejsca.
Rozejrzałam się za kryjówką. Ciemno za oknem, a nie chciałam świecić z
wiadomych powodów. A nóż, Niall podgląda? I cały mój wysiłek na nic.
Westchnęłam. Zahaczyłam wzrokiem o duża szafę. Sprawiała wrażenie solidnej.
Nadawała się idealnie. Podeszłam do wybranego mebla i otworzyłam cicho prawe
skrzydło drzwi. Wsunęłam głowę do środka, sprawdzając czy aby mój zacny tyłek
się tam zmieści. Lustrowałam przestrzeń powolutku, aż tu nagle! Jezus Maria! Oczy,
wiedzę czyjeś oczy!
Zatkałam sobie usta ręką. Krzyk oznaczałby przegraną na
starcie.
-Kto tam jest?- szepnęłam, nerwowo spoglądając w stronę
drzwi na korytarz. Blondyn zaraz zacznie szukać!
-Zayn. Nie mogłaś wybrać lepszego miejsca. Cholera,
przegramy jak tu będziesz tak sterczała.- odezwał się niezadowolony.
-Mogę sobie pójść. Może zdążę.- odsunęłam się zdenerwowana.
Kim ja jestem, żeby wiedzieć gdzie kto się poukrywał!?
-SZUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUKAM!- rozległ się krzyk na cały dom.
Świetnie.
-Wskakuj! Byle szybko!- świstał przez zęby Malik.
Wcisnęłam się i przymknęliśmy drzwi. Kolejne sekundy zajęło
mi ustawianie się w dogodnej pozycji. Zayn starał się zrobić jak najwięcej
miejsca. Było trudno, gdyż w około porozwalane było części garderoby pana X.
-Ughh! Czyj to pokój?- zapytałam szeptem chłopaka.
- Louisa. Eh, Liam tyle razy mu mówił, żeby posprzątał przed
waszym przyjściem, ale jak widzisz… zapomniał.
-Taaa, zapomniał. Bynajmniej mój wyidealizowany obraz was
traci na ostrości. Perfekcyjni mężczyźni? Ha ha ha!- uśmiechnęłam się
szelmowsko.
- Nigdy nie twierdziliśmy, że jesteśmy ideałami.- odrzekł
Zayn.
- Dawaliście pewne sygnały, wprawdzie niewerbalne, ale
jednak, które mogły dawać do zrozumienia, iż tacy właśnie jesteście. Banda
oszustów.- mamrotałam niezadowolona, gdyż do tej pory nie udało mi się usiąść w
miarę wygodnie.
- Zapamiętam to sobie! Wielka mi fanka.- prychnął.- Przestań
się już tak wiercić. Odwróć się do ściany. Nie tak! Boże, Boże!- kręcił głową.-
Plecami do mnie, oprzesz się o moje kolana.
-Ale… czy ja wiem, czy mi będzie wygodnie?- jęczałam nie
wiem dla czego. Czyż nie o czymś takim marzyłam przez te lata bycia
Directionerką?
-Za to ja jestem pewnie, że mi będzie. Wolę już to niż, te
twoje latające nogi we wszystkie strony. Zeza dostanę.- mruknął.
Cisza.
-Zaraz!- olśniło mnie.- Jak to zeza dostaniesz? Czyś ty
latał swoimi gałkami ocznymi tam i z powrotem za moimi kończynami?- spytałam
podejrzliwie.
-No... znaczy…- było zbyt ciemno, żeby stwierdzić czy się
zaczerwienił.- Nie chwytaj idola za słówka! Poza tym- zmienił temat.- Zamilcz,
kobieto, bo zwiększasz prawdopodobieństwo znalezienia nas przez Nialla!!-
huknął.
-Kogo my tu mamy!- usłyszeliśmy. Naszym oczom ukazała się
twarz Irlandczyka, który właśnie znacząco ruszał brwiami.- Przepraszam, może
nie powinienem wam przeszkadzać.
-Przestań Horan!- zdenerwował się CZŁOWIEK, PRZEZ KTÓREGO
PRZEGRAŁAM.- Wstanę i ci dam w ten wyszczerzony ryj!
-Ależ nie ma się co denerwować.- uspokajał Niall.- Chociaż
takie oznaki, moim skromnym zdaniem, znaczą, że jednak coś musiało się stać, skoro
tak się irytujesz.
-Dajcie spokój chłopaki.- wstałam i otrzepałam spodnie.-
Lepiej powiedz, czy jesteśmy pierwszymi, których znalazłeś.
-A nie! Macie szczęście. Pierwszy był Harry. Schował się jak
zwykle pod łóżkiem, w swoim pokoju. Nie wiem, czy on uważa, że jeśli będzie
krył się zawsze w tym samym miejscu, to nas tym zmyli?
- Niall! Nie obgaduj mnie przy gościu!- krzyknął Styles z
nad gazety, z którą zdążył się już rozsiąść na dole w salonie.
- Wspaniale! Słyszysz Zayn? Nie przegraliśmy, masz
szczęście, powiadam. Idę do Harrego. Może przynajmniej on nie będzie omiatała
wzrokiem moich nóg.- postanowiłam.
-Wątpliwe.- szepnął Malik do Horana i wymienili uśmiechy.
-Słyszałam!!- krzyknęłam.- Niall pospiesz się, zostało ci
jeszcze wiele osób do znalezienia.
- A zrobisz coś do jedzenia?
-A mogę udać, że nie słyszałam?- odpowiedziałam. W końcu
jestem gościem, nie?- Styles schodzę!
-Czekam!- zawołał brunet.- Zayn? Nie idziesz?
-Pomogę Niallowi!- odpowiedział, nie zaszczycając mnie
spojrzeniem. Czyżby obrażony?
__________
Wiem! Długo nie było rozdziału! Bardzo długo nie było rozdziału! ALE! Nie żyjmy przeszłością, przecież liczy się to co tu i teraz! ;P Mam nadzieję, że mi wybaczycie i mogę oczekiwać kilku komentarzy :))
By the way ♥
Życzę wszystkim Wesołych, Radosnych, Spokojnych Świąt, ble, ble ble... ( nie potrafię składać ładnych życzeń ) ;D Żebyście nie przytyły za bardzo... np. ja pisałam rozdział bezczelnie obżerając się różnorakimi ciastami. Wago! Bądź dla mnie łaskawa!
Dziękuję Wszystkim wytrwałym czytelnikom mego jakże nudnego opowiadania!
A.