czwartek, 13 lutego 2014

Replay


Tak jak wcześniej pisałam, skończywszy pracę tutaj na blogu, chcę Was zaprosić na nowe opowiadanie o One Direction, które znowu różni się od poprzednich :)

Mam nadzieję, że kogoś zaciekawi ta historia i zostanie ze mną na "Replay" :)

Zwiastun:



Fabuła:
Thea Haynes ma niezwykłą zdolność, która pozwala jej zmieniać rzeczywistość. Może cofnąć się do dowolnego punktu z przeszłości i zmienić bieg wydarzeń. Jednak raz popełniła katastrofalny błąd. Nieświadomie spowodowała śmierć człowieka i nie potrafiła tego naprawić. Od tego momentu zamknęła się w sobie zaprzestając prób podróżowania w czasie. Nie różniła się teraz od innych. Do chwili, kiedy ogłoszono rozwiązanie sławnego boysbandu One Direction, który stanowił ważny element w życiu dziewczyny. Po śmierci jednego z członków na wierzch wyszła cała prawda i okazało się, że wokaliści już dawno nie mogli się ze sobą dogadać. Thea zdruzgotana postanawia znowu wykorzystać swoją umiejętność i sprawić, by Harry, Liam, Louis, Niall i Zayn stali się dla siebie nierozłączni.
Teraz wszystko może się zmienić.
Pytanie tylko, czy dziewczyna ich uratuje, czy zniszczy?

niedziela, 9 lutego 2014

The End



W sali panował półmrok. Jedynym źródłem światła była lampka stojąca na drewnianym stoliku w centrum pomieszczenia. Wszystkie dzieci stłoczone były przy starszej pani, która siedziała wygodnie oparta o swój wiekowy fotel. Każdy przysłuchiwał się jej z zapartym tchem. Przyglądając się uważniej tej gromadce można byłoby dostrzec jak zaciskają z podniecenia swoje rączki, jak wzdychają, co po chwila lub otwierają tak szeroko oczy, że niektórym mogłoby się to wydać niemożliwe. Opowiadanie tak ich wciągnęło, że rodzice, którzy przybyli wcześniej po swoje pociechy musieli czekać w korytarzu, gdyż dzieci odmówiły pójścia z nimi. Kilku dorosłych zachęconych dźwiękiem śmiechów, ochów i achów po pewnym czasie nieśmiało zaczęło gromadzić się w miejskiej bibliotece i przysłuchiwali się teraz historii, równie zainteresowani jak ich dzieci.
- „Jedno mogę powiedzieć. Nigdy nie zrozumiem mojej siostry”  - pani Łucja przeczytała ostatnie zdanie, podniosła głowę i powiodła wzorkiem po zebranych. Grupa dzieci oraz parę dorosłych spojrzało na nią w niemym wyczekiwaniu. Kiedy zaczęła składać kartki, na których była zapisana historia Julii i Natalii, usłyszała niepewny głos małego chłopca.
- Tak, Mikołaj? Chciałeś coś powiedzieć? – uśmiechnęła się i zachęciła dziecko do wypowiedzenia myśli na głos.
- Proszę Pani, czy to już koniec opowieści? – zapytał, a jego oczy wwiercały dziurę w plik kartek trzymanych przez kobietę. Chwilę później w sali wybuchł istny rozgardiasz. Dzieci zaczęły się nawzajem przekrzykiwać żądając wyjaśnień. Starsza pani ze śmiechem uciszyła gromadkę.
- Moi drodzy, wszystko kiedyś się kończy. Dobrze o tym wiecie. Nie znaczy, to jednak, że Julia i Natalia nie przeżyły nic więcej w swoim życiu. Jeśli trochę się postaracie, to jestem pewna, iż jesteście w stanie wyobrazić sobie, co stało się z bohaterami tej opowieści. Klucz do poznania tego wszystkiego tkwi tutaj – powiedziała i dotknęła palcem czoła dziewczynki siedzącej najbliżej. Tamta zachichotała i od razu wzniosła rękę w górę, chcąc się czegoś dowiedzieć.
- Co Zaynem? Czy dostało mu się, że wyjechał do Polski? Miał zakaz spotykania się z Natalią. Takie były zasady – wydusiła z siebie i patrzyła teraz wyczekująco na panią Łucję.
Tamta nachyliła się stronę dzieci, teatralnie rozglądając się, czy nikt ich nie podsłuchuje.
- Coś wam powiem, ale jakby co, to nie słyszeliście tego ode mnie – zaczęła.- Zasady są po to, żeby je łamać – orzekła i z powrotem rozsiadła się w wygodnym fotelu. Dzieci spoglądały po sobie, niepewne, czy starsza pani mówi na poważnie. Jednak kilka chwil później na ich twarzach znowu zagościł uśmiech.
- A co się stało z Niallem i Julią? – zawołał ktoś inny. Pani Łucja uśmiechnęła się promiennie. Wiedziała, że prędzej czy później, to pytanie padnie. Przygładziła swoje włosy, które zaczynały się buntować po kilku godzinach w pracy.
- Nie domyślacie się? – poruszyła zabawnie brwiami, wywołując salwę śmiechu.
Któreś dziecko krzyknęło, że na pewno wzięli ślub i mieli mnóstwo dzieci, które śpiewały pięknie jak Niall, rysowały fantastycznie niczym Julia i wyglądały równie powalająco jak ta para. Starsza pani nie mogła powstrzymać chichotu, słysząc tę wypowiedź. Uspokoiwszy się, pokiwała powoli głową.
- Coś w tym guście – odpowiedziała. – Tylko nie wiem, czy jesteśmy zgodni co do pojęcia „mnóstwo”. Mam nadzieję, że usatysfakcjonuje cię informacja, iż według moich danych mieli ich, niech no  się zastanowię… czworo?
- To niech nam pani jeszcze opowie, jak jej się zaręczył! – zawołała mała blondynka, która gdy tylko spostrzegła, że zwróciła tą prośbą, uwagę wszystkich zebranych, od razy spurpurowiała na twarzy. Pani Łucja po przesadnie długim namyśle zgodziła się, pod warunkiem, że rodzice nie mają nic przeciwko. Kilku dorosłych stojących pod ścianą gorączkowo zapewniło, iż zupełnie im to nie przeszkadza.
- Zatem opowiem wam. Szczerze powiedziawszy zdziwiło mnie wasze zainteresowanie tą historią. Niemniej jednak, cieszę się. Na czym to stanęliśmy? – udała, że nie może sobie przypomnieć. Dzieci chórem krzyknęły: „Zaręczyny”, a kobieta klepnęła się w czoło. – Doprawdy, co ja bym bez was zrobiła! Przejdźmy do rzeczy. Pewnego dnia, kilka lat później niż dzieje się akcja w opowiadaniu, Niall postanowił zabrać Julię do Irlandii. Była wczesna jesień, a pogoda niezwykle dopisywała. Nasz bohater nie bez powodu wybrał tę porę roku.  Jest to bowiem okres zbierania jabłek. Jako, że dziadkowie Nialla byli posiadaczami pięknego sadu, chłopak zdecydował się właśnie na tę rozrywkę z ukochaną. Jednak nie chodziło tu o same jabłka. To miała być niespodzianka, jaką zaplanował nasz wesoły blondyn. Stwierdził, że najwyższy czas, aby oświadczyć się Julii. Wszystko dokładnie zorganizował i kiedy przybyli na miejsce dziewczyna niczego się nie spodziewała. Nie były to pierwsze odwiedziny Julii u dziadków jej chłopaka, dlatego nic nie wzbudzało jej podejrzliwości. Ubrana w dżinsowe ogrodniczki, z ogromnych koszykiem  pod ręką maszerowała energicznie w stronę sadu z jabłoniami. Posadzone były w równym rządku, więc Julia zaczęła od początku. Podeszła do pierwszego drzewa, postawiła koszyk i zatarła ręce przygotowując się do wspinaczki. W tym czasie Niall nadszedł ubrany w dość obszerny, seledynowy kombinezon. Na jego widok Julia o mało nie spadła z drzewa. Śmiała się wspinając na kolejne gałęzie. Kilka minut później zrywała już soczyste, czerwone jabłka. W pewnej chwili dostrzegła, że jeden owoc różni się od pozostałych. Miał nienaturalny połysk, a gdy sięgnęła bliżej, dostrzegła również, że jabłko jest przeczepione do gałęzi spinaczem do ubrań. Zaintrygowana „zerwała” je. Spojrzała na dół, na podejrzanie czerwonego z wysiłku Nialla. Niedawno zaczęli, a on już był oblany potem na czole. Zagwizdała na niego, a kiedy zadarł głowę, pomachała mu jabłkiem przed oczami.  Blondyn poprosił by zeszła, a Julia posłusznie, uczyniła to, coraz bardziej zaciekawiona. Stojąc na twardym gruncie podała owoc chłopakowi. Niall schwycił go i odstawił do koszyka. Julia coraz bardziej zdziwiona obserwowała jak ten wariat ściąga z siebie kombinezon. Po chwili jej oczom ukazał się Horan w nowej odsłonie. Ubrany w granatowy garnitur, śnieżnobiałą koszulę oraz czarną muszkę, wyglądał powalająco. Aż dziw, że wcześniej nie dostrzegła jego eleganckich butów. Sięgnął z powrotem w stronę koszyka i wyciągnął atrapę. Ku jej całkowitemu zdumieniu, przekręcił lekko „jabłko”. W jednej z połów tkwił ów zaręczynowy pierścionek. Niall uklęknął jak przystało na dżentelmena, podniósł dłoń Julii i patrząc pełnym nadziei wzrokiem, spytał, czy wyjdzie za niego. Musicie wiedzieć, że do głowy naszej panny Majerskiej nawet nie przychodziła inna odpowiedź niż „tak”. Ot i cała historia! – kobieta klasnęła w ręce i uśmiechnęła się do pań bibliotekarek, które najwidoczniej były równie oczarowane historią jak reszta. Zorientowawszy się, iż starsza pani patrzy w ich stronę,  uniosły w górę kciuki. Dawno nie widziały, aby te dzieciaki, były czymś równie zaciekawione, jak opowieścią o tych siostrach.
- Co się stało z resztą bohaterów? – zapytał chłopiec o ciemnej czuprynie.
- Och, myślę, że zeszło by nam kilka dni, aby opowiedzieć wam o tym wszystkim. Mam nadzieję, iż wystarczy wam, jeśli powiem, że chłopcy jeszcze długo razem pracowali. Wiodło im się naprawdę dobrze. Wprawdzie jak zawsze, zdarzało się kilka sprzeczek, nieporozumień, ale takie właśnie jest życie, moi drodzy.  Świat były nudny bez tych małych potyczek. Nikt nie jest idealny, napotkacie wiele przeszkód na waszej drodze, tak jak i bohaterowie tej opowieści. Jednak sztuką jest umiejętne wyjście z trudnej sytuacji. Pamiętajcie również, że nigdy nie jesteście sami. Zawsze będzie ktoś, gotowy wam pomóc. Spójrzcie tylko na Julię i Natalię! Mogły na sobie polegać, a oprócz samych siebie, miały jeszcze rodziców, dobrych znajomych i tych pięcioro chłopców, którzy sprawili, że ich życie nabrało kolorów.
 Dzieci pokiwały głowami. Może jeszcze nie rozumiały wszystkiego do końca, jednak były na dobrej drodze, aby tak się stało. Ich młode umysły, chłonęły nauki płynące z opowiadania niczym gąbka. Tymczasem starsza kobieta wspominała stare czasy. Przypomniała sobie jak pisała kolejne rozdziały, jak wierzyła, że może kiedyś, to co tworzyła w swojej wyobraźni, kiedyś się urzeczywistni. Wszystkie wspomnienia z tamtego okresu powróciły, a w jej oczach pojawiły się łzy, które szybko wytarła zanim, ktoś z tutaj obecnych, by je dostrzegł.
- Czyli to już koniec, ale taki koniec końców? – dopytywała się ta sama dziewczynka, która odezwała się w sprawie zaręczyn.
- Tego nie powiedziałam – kobieta mrugnęła do nich i wstała na tyle szybko, na ile pozwalały jej zmęczone nogi.  – Życie jest nieprzewidywalne, więc kto wie… możecie jeszcze kiedyś usłyszcie o Natalii  i Julii Majerskich oraz o ich przygodach z One Direction.



• • • • •

Tak, wiem. Nie uprzedziłam was, ale uwierzcie, że wahałam się do ostatniej chwili. Jest mi trudno kończyć to opowiadanie. Przez ten czas bardzo się do niego przywiązałam, co mnie trochę zdziwiło. Na początku było świetnie. Wszystko mnie cieszyło, choćby sama liczba wyświetleń. Zaczęło przybywać członków, wprawdzie powoli, ale to nie miało dla mnie znaczenia. Po pewnym czasie dostawałam więcej komentarzy. Każdy był dla mnie cenny. Jednak później minął ten okres i pisanie tutaj stało się bardziej obowiązkiem niż przyjemnością. Widząc, że czytelnikom nie zależy, mnie też przestało. Odchodzili stąd ludzie, których opinia była dla mnie ważna. Zaczęłam dodawać coraz rzadziej. Kiedyś powiedziałam siostrze, że przysięgam jej, iż tym razem się nie poddam, że opowiadanie będzie miało co najmniej 20 rozdziałów. Cóż... no jakby nie patrzeć, spełniłam obietnicę. Nie wiem, najprawdopodobniej już tutaj nie wrócę. Czuje jedynie smutek, bo wiem, że może mało, ale jednak jest kilka osób, którym zależało na przeczytaniu kolejnych rozdziałów i które rzeczywiście komentowały. Przepraszam te osoby, że je zawiodłam.

Jest osoba, której chciałabym podziękować najbardziej. Mam na myśli moją siostrę, dzięki której ta opowieść w zasadzie powstała. Pomysł był banalny, ale nie przeszkadzało nam to wtedy. Zaczęłam jej opowiadać tego typu historię i postanowiłyśmy, że założę bloga. Muszę wam powiedzieć, że gdyby nie ona i jej ciągłe "zachęcanie" mnie do pisania, zapewne pojawiłoby się tutaj może 7,8 rozdziałów i poddałabym się. To ona była pierwszą osobą, której czytałam nowy rozdział. Pomagała mi, mówiła, kiedy coś jest nie tak. Pewnie jest i będzie fanką number 1 tego opowiadania. Bardzo jej za to wszystko dziękuję! 

Chciałabym teraz wyrazić swoją wdzięczność każdemu, kto tu zaglądał, a zwłaszcza osobom, które komentowały. To Wy byliście powodem, dla którego w końcu siadałam i pisałam. Opinie jakie tu pisaliście, były mi wielką pomocą. Wiele się nauczyłam przez ten czas i myślę, że każdy dostrzeże różnicę między pierwszym a ostatnim rozdziałem. Kiedy teraz czytam te moje "początki", po prostu cała czerwona zakrywam twarz dłońmi, nie mogą patrzeć, na to co tam wypisywałam. Szczerze mówiąc, podziwiam Was, że w ogóle to czytałyście. 

Szczególne podziękowania dla:

Mojej Siostry
*wiadomo za co*

Asurii
*dziękuję Ci za te długie komentarze, których nie będę w stanie wymazać z pamięci,  za te wszystkie rozmowy na asku, za wszystko*

JustNikaPlease
*ta dziewczyna potrafi człowieka zmotywować i mimo że w pewnym momencie przestała komentować, to była dla mnie wsparciem, zwłaszcza na twitterze*

James
*nigdy nie zapomnę Twoich komentarzy, nie wiem czy kiedykolwiek to zobaczysz, (bo niestety, ale porzuciłaś ten "świat" blogów) ale mam nadzieję, że rozumiesz, jak wielkim byłaś dla mnie wsparciem. Dziękuję z całego serca*

Horan Girl
*patrzyłam jak twój blog się rozwija, a ty obserwowałaś mój, twoje komentarze stanowiły dla mnie bardzo ważny element w tworzeniu tego opowiadania*

Victorii Horan
*nie wiem, czy jeszcze mnie tutaj odwiedzasz, ale wiedz, że Twoje opinie podnosiły mnie na duchu*

Dj Malik
*mimo iż znalazłaś ten blog później od innych, to Ty, swoimi długimi, motywującymi komentarzami podtrzymałaś mnie na duchu, czytając Twoje słowa, nabierałam chęci do pisania*

Anonimów
*gdyby nie Wy, to chyba bym już dawno zrezygnowała. To komentarzy właśnie od Was, zwłaszcza w ostatnim czasie, było najwięcej :)*

 Jeszcze wiele innych osób powinno zobaczyć tutaj podziękowania, tylko nie wiem czy jest tego sens, zważywszy, że pewnie osiemdziesiąt procent już tutaj nie wchodzi. W każdym razie wiedzcie, że pisanie "Live While We're Young" było dla mnie genialnym doświadczeniem. Nie sądzę, bym kiedykolwiek zapomniała o tym blogu. Jest dla mnie ważnym elementem, uczestniczył w procesie kształtowania się we mnie Directioner. Być może śmiesznie to brzmi, ale tak właśnie jest. Razem z tą opowieścią, zamykam pewien rozdział w moim życiu. Jednak nie kończę z pisaniem. Możecie o mnie usłyszeć na "I Want To Break The Silence", a jeśli kogoś to zainteresuje, to mam w planach nowe opowiadanie. Informacje o nim się pojawią być może nawet na tym blogu :)
Ostatni raz DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKO!

Ann Nna xx