Julia:
Natalia, to człowiek bardzo uparty. Z łatwością przychodzi
jej obrażać się, a już zwłaszcza na swoją starszą siostrę. Kiedy t a m t e g o
dnia rano, w końcu zostaliśmy
wypuszczeniu przez zdezorientowaną sprzątaczkę, migiem popędziliśmy do
samochodu i z oszałamiającą prędkością pokonaliśmy dzielące nas kilometry do
domu chłopaków. Niall sprintem pobiegł do drzwi i zaprosił mnie do środka. Na
nic się to zdało. W korytarzu natknęliśmy się na nieźle wkurzonego Liama, a
obok niego trzymającego się za głowę i pojękującego Zayna. Najpierw blondyn
potem ja próbowaliśmy wytłumaczyć zaistniałą sytuację. Na próżno. Payne nie
tyle zdenerwowany był z powodu naszej przedłużającej się randki, o ile o to, że
nie został poinformowany ani on, ani Natalia. Dowiedziałam się również jak to
troskliwa siostra nie mogła zasnąć, cała podenerwowana, że rodzice zaraz do
niej zadzwonią, prosząc do telefonu ich starszą córkę. Skruszeni przeprosiliśmy
za nasz brak wyobraźni i nieodpowiedzialne zachowanie. Teraz natomiast siedzę w
kuchni w moim i Natalii tymczasowym
mieszkaniu i zastanawiam się jak udobruchać tę pamiętliwą szesnastoletnią istotę,
która od kilku dni wydaje się być śmiertelnie urażona. Na zewnątrz padał drobny
deszcz, a na niebie graniczyło z cudem dopatrzenie się innej barwy od szarości.
Można zatem sobie wyobrazić jak trudno było mi w dzisiaj wstać o tak wczesnej
porze. Była bowiem godzina 7.00. W
planach miałam przygotowanie niebiańskiego śniadania, a głównym składnikiem, za
który zostałabym surowo skarcona przez mamę, miały być lody w gigantycznych
ilościach. Patrząc jednak za okno zastanawiałam się, czy to rzeczywiście dobry
pomysł. Po chwili namysłu porzuciłam wszelkie wątpliwości, twierdząc, że ten
smakołyk z pewnością pozwoli Natalii bardziej przychylnie spojrzeć na mą osobę.
Zakasałam rękawy. Nadchodzi kolejny wspaniały dzień naszych zdumiewających
wakacji. Dlaczego? Spojrzałam jeszcze raz na kalendarz. Nie ma wątpliwości, że
dziś czwartek. A co miało stać się w t e
n czwartek? Natalia Majerska jest
umówiona z Harrym Stylesem. Pisnęłam na samą myśl o tym. W końcu nie tylko ja
zasługuję na spotkanie z idolem. Jedno mnie zastanawiało. Zawsze myślałam, że
to Zayn podoba się jej najbardziej.
Jednak skoro sobie nie przypadli do gustu, dlaczego ma od razu skreślać
Harrego? Jest równie przystojny, mądry, zabawny i utalentowany. Niczego mu nie
brakuje. Zobaczymy co z tego wyniknie.
***
Louis:
Nie mogę na to patrzeć. On jest chyba ślepy. Jak tam można?
No jak?!
Harry chodził uśmiechnięty od ucha do ucha po kuchni i co
chwilę szukał swego odbicia to w dzbanku na wodę, w garnku stojącym na
kuchence, czy też łyżce. Zaczął nawet pogwizdywać. Natomiast w o wiele mniej
przyjemnym nastroju był Zayn. Wszyscy dobrze wiedzą, że Styles za kilka godzin
ma randkę z Natalią. Osobiście gardzę zachowaniem naszego najmłodszego członka zespołu. Czy on nie
widzi, że Malik pierwszy raz od dłuższego czasu okazał poważne zainteresowanie
dziewczyną! Tak, tą samą Natalią, z którą umówił się zadowolony brunet.
Myślałem, że jest mądrzejszy, bardziej spostrzegawczy. Przechadzał się po
pokoju niczym pan i władca. Niby przypadkiem wystawiłem nogę, o którą chwilę
później potknął się Harry. Z podłogi dosłyszałem cichy jęk, a później serię
przekleństw. Chyba się komuś humor zepsuł. Próbując ukryć szyderczy uśmiech,
zacząłem przepraszać i pomogłem wstać przyjacielowi. Mulat siedzący obok, tym
razem zadowolony patrzył na nową koszulę Stylesa poplamioną resztkami
jajecznicy, której, oczywiście, nikt nie był łaskaw posprzątać z podłogi.
- Radziłbym zmienić ubranie przed wyjściem. Sądzę, że
Natalia nie gustuję w mężczyznach tarzających się w jedzeniu – odezwał się Zayn
i odmaszerował przynajmniej trochę
odgrywając się na chłopaku.
Harry mruknął coś niezrozumiałego i energicznie wyszedł z
kuchni, pozostawiając mnie samego. To nie był koniec. Upewniłem się, czy nikogo
nie ma w pobliżu. Skoro Zayn nie potrafi walczyć o swoje, to ja zrobię to za
niego. Wyciągnąłem telefon i wybrałem numer Paula. Po kilku sygnałach
usłyszałem głośne „Halo”.
- Słuchaj, mam prośbę – zacząłem. – Chodzi o Harrego. Koniecznie
musisz mu znaleźć jakieś zajęcie na dzisiejszy wieczór. To bardo ważne…
***
Natalia:
Zerknęłam po raz setny na zegarek. Osiemnasta piętnaście. Osiemnasta piętnaście
- Osiemnasta piętnaście!- krzyknęłam do kota, który jeszcze
chwilę temu dumnie szedł przez chodnik. Teraz czmychnął gdzieś w ciemny zaułek,
gdzie nie słychać tak dosadnie mojego głosu.
Zirytowana kopnęłam puszkę po coca- coli, którą jakiś człowiek bez wyobraźni rzucił na
trawnik obok miejsca, w którym stałam. Umówił się ze mną na siedemnastą.
Pamiętam, dokładnie pamiętam. Chuchnęłam kilka razy w ręce. Nie można nazwać
dzisiejszego dnia, najcieplejszym. Obłoczek pary wydobył się z moich ust, kiedy
głęboko westchnęłam. Próbowałam się uspokoić. Raz, dwa, trzy.
Wcale cię nie wystawił!
Raz, dwa, trzy.
Nie! Licz do
dziesięciu, to bardziej uspokaja. Wdech.
Raz, dwa, trzy, cztery, pięć...
Styles, ty gnojku! Specjalnie ubrałam sukienkę, zrobiłam makijaż.
A ty, ty…
Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Zazgrzytałam
zębami. Byłam zła, wściekła i smutna. Mógł mnie nie zapraszać. Nie robić
durnych nadziei. Na co mu to było? Wystarczyłoby mi samo to, że mogłam ich spotkać, nie potrzebowałam
żadnych randek, więc czemu teraz…
Z furią wyciągnęłam z kieszeni telefon i usiłowałam się
dodzwonić do chłopaka. Automatyczna sekretarka. Oczywiście, bo czegóż można się
było spodziewać? Na pewno jest zajęty i
nie miał czasu nawet wysłać krótkiego sms-a, że jednak nie przyjedzie. Zmarznięta
i zdenerwowana do granic możliwości zamówiłam taksówkę. Nie wrócę teraz do
mieszkania, w którym Julia zapewne opowiada pani Williams, jak to świetnie
muszę się bawić w towarzystwie takiej sławy jaką jest Harry Edward Styles. Kilka minut czekałam za nim zjawił się
samochód, mający zawieść mnie… właściwie to gdzie? Znałam tylko jeden adres,
tutaj, w Londynie. Rozsiadłam się wygodnie na tylnym siedzeniu i patrzyłam
przez okno na mijanych ludzi. Musiałam się trochę uspokoić, w końcu znowu
odwiedzę dom moich idoli. Na próżno starałam się opanować . Im bliżej byłam
celu mojej podróży tym bardziej się nakręcałam. Zastanawiałam się czemu się nie
zjawił, czemu nic nie powiedział, czemu nie odwołał? Kretyn, kretyn, kretyn. Chciałam wrzeszczeć. Każdy, kto choć trochę
mnie zna, wie, że nie powinno doprowadzać się mnie do takiego stanu. Za późno,
Harry o tym nie wiedział. Teraz pożałuje. Ten skończony debil, ten przystojny i
utalentowany debil! Taksówka zatrzymała się. Zapłaciłam za przewóz i rzuciłam
się do drzwi domu. Waliłam pięściami i czekałam. W końcu usłyszałam jak ktoś
zaniepokojony gwałtownym dobijaniem się, przekręca zamek w drzwiach. Otworzył
mi Niall.
- Jest Styles?!- huknęłam, a przerażony Horan cofnął się o
dwa kroki. Pokręcił przecząco głową, nie mogąc wykrztusić słowa. Weszłam pewnie
do środka i odsunęłam przeszkodę, to jest zszokowanego blondyna. Wbiegłam
dalej, rozglądając się za czymś, a raczej za kimś komu mogłabym przywalić. Na
horyzoncie pojawił się Louis. Siedział rozłożony na kanapie i oglądał jakiś
denny serial. Na mój widok rozdziawił usta.
- Czy zastałam Liama? – zapytałam na pozór spokojnym głosem.
Przygładziłam włosy i uśmiechnęłam się sztucznie do Tomlinsona. Zapadła cisza.
– Tak czy nie?- rzuciłam mu mordercze spojrzenie.
- Chyba bierze prysznic – nie słuchałam dłużej pędząc w stronę łazienki. Zasłoniłam sobie oczy jedną ręką, a drugą
otworzyłam z hukiem drzwi, które o dziwo nie były zamknięte.
- Liam! Tu Natalia. Jeśli masz jakiekolwiek wątpliwości, to
owszem, mam zasłonięte oczy, ale chyba długo tak nie wytrzymam, więc bądź
łaskaw i nie wychodź przez następne kilka minut, kiedy
będę ci relacjonować pewną sprawę – zakomunikowałam. Nie słyszałam już szumu
wody, a więc słucha. – Nie uwierzysz, co Harry zrobił. Po prostu… w głowie mi
się to nie mieści. Miałam do niego pełne zaufanie, a tu takie coś! Wiesz chyba,
że byliśmy dzisiaj umówieni. Na siedemnastą, sam tak ustalił. Ubrałam się
bardzo ładnie. Tak, Liamie, potrafię się wystroić, o czym zresztą się sam
przekonasz, kiedy tylko wyjdziesz z kabiny. Nawet, wyobraź sobie, umalowałam
się. Nie rób tam takiej zdziwionej miny. Nie, nie podglądam, ale jestem pewna,
że strzelasz minę typu: To ma być żart?, więc nie. Naprawdę zrobiłam
najprawdziwszy makijaż, a później czekałam. Pięć minut, dziesięć. Po dwudziestu
lekko się zirytowałam, ale kiedy minęła godzina! Owszem, pełna godzina i nadal
po mnie nie przyjechał, chyba możesz sobie wyobrazić moje oburzenie. Czy
dzwoniłam? Ha! I to ile razy! „Proszę nagrać wiadomość, bla bla bla”. Tylko to
słyszałam. Wpadłam w furię, tak Liamie, przyznaję się. Wyzwałam go od dupków i
takich tam. Nie obwiniaj mnie wszakże, przecież wiesz, co człowiek potrafi
powiedzieć pod wpływem emocji! Zdecydowałam się tutaj przyjechać. Myślałam, że
jeśli go tu zastanę, to będzie jego marny koniec. Jednak, miał szczęście i jest
nieobecny, o czym poinformował mnie
Niall. Dowiedziałam się natomiast, że ty jesteś w domu, więc jako mój
przyjaciel, bo nim jesteś prawda? Powinieneś się o tym dowiedzieć i powiedzieć,
co o tym myślisz. Tylko…- teraz już się opanowałam. Oddychałam spokojnie. Dotarła
do mnie cała absurdalność sprawy.- W zasadzie, czego się spodziewałam? Nie
możecie tak naprawdę zakochać się w fance. O to chodzi, tak? Nie wiem, czy
wiesz, ale od samego początku kochałam Zayna. Najpierw po prostu mi się
spodobał. Sam musisz przyznać, że bardzo przystojny z niego człowiek. Ty także
jesteś niczego sobie, żeby nie było, ale on był w moim guście. Potem
dowiadywałam się o nim coraz więcej i więcej i zaczęłam doceniać nie tylko jego
wygląd, ale i osobowość. Wiem, taka platoniczna miłość. Zupełnie śmieszna, ale
kiedy was spotkałyśmy, pomyślałam, że skoro jedno marzenie się spełni, to
drugie też. Jednak Zayn raczej za mną nie przepada. Wygłupia się z Harrym i
wszyscy widzą, że to tylko żarty. Kiedy więc Styles mnie zaprosił, pomyślałam: „czemu
nie?”. Mogę spróbować, przecież też go
kocham, nie do końca w ten sposób co Malika, ale jednak. A teraz mnie wystawił.
Jestem aż taka okropna? Co ty o tym myślisz Liam?
Cisza jaka zaległa po moim monologu wydawała się nie do
zniesienia. Czy on w ogóle mnie słuchał? Może tam przysnął z nudów, albo się ze
mnie naśmiewa, myśląc jakie to głupie i naiwne ma fanki? Jaka ze mnie idiotka.
Znowu się skompromitowałam!
- Skoro nie chciałeś słuchać, to trzeba było mi powiedzieć.
Wiesz co, Liam, ty też jesteś wredny! – krzyknęłam i z impetem trzasnęłam za sobą drzwiami.
Oparłam się plecami o ścianę próbując powstrzymać napływające do oczu łzy.
Nagle usłyszałam, że ktoś wychodzi z pokoju obok. Podniosłam głowę i ujrzałam…
Liama! Wytrzeszczyłam oczy i rzuciłam szybkie spojrzenie na drzwi łazienki.
O Boże, o Boże, co ja najlepszego
zrobiłam! Zakryłam usta ręką.
- Cześć! – uśmiechnął się szeroko niczego nie świadomy
Payne. – Wołałaś mnie?
Myślałam, że spalę się ze wstydu. Tutaj jest Liam. Na
kanapie siedzi ten kłamca, Louis, a drzwi otworzył mi Niall. Harrego nie ma w
domu, to znaczy, że… Nieee! Nie! Nie,
nie , nie!
Zobaczyłam uginającą się klamkę pod ciężarem czyjeś dłoni. Z
łazienki wyszedł Mulat w samych bokserkach. Uśmiechał się przepraszająco. Zayn
wysłuchał tego wszystkiego! Czułam jak palą mnie policzki. Miałam na dzisiaj
dosyć wrażeń. Zbiegłam po schodach, nie chcąc dłużej na nich patrzeć. Będą się
ze mnie wyśmiewać do końca życia. Mijając salon, spojrzałam na Louisa z żalem.
- Czemu mi nie powiedziałeś, że on tam jest?!
Zamurowało mnie. Tomlinson obrócił się i najzwyczajniej w
świecie się roześmiał. To przez niego się skompromitowałam, a on nie okazał
żadnej skruchy. Gorzej, jego to rozbawiło! Świetnie, nie ma to jak zawieść się
na własnych idolach drugi raz w ciągu jednego dnia.
Pobiegłam w stronę drzwi.
Zayn:
Poczułem jak ktoś walnął mnie w głowę. Nie mam o to żalu, bo pewnie dalej bym
tak stał, patrząc na uciekającą Natalię.
- Leć za nią! Na co czekasz?! – krzyknął Liam, wybudzając
mnie z transu.
Nie wiele myśląc popędziłem za dziewczyną, która znikała za
drzwiami. Wybiegłem na zewnątrz. Poniewczasie uświadomiłem sobie, że nie mam na
sobie nic oprócz bokserek. „Gratulacje idioto” pomyślałem wzdrygając się zimna.
Natalia stała pod dachem domu i płacząc, starała się do kogoś dodzwonić. Podbiegłem
i chwyciłem ją mocno za rękę. Szarpała się i krzyczała, ale ja nie puszczałem. Nie
teraz, kiedy wyznała mi miłość. Co z tego, że przypadkiem? Przycisnąłem ją do
ściany.
- Czego chcesz?! – wrzasnęła, a ja zakryłem jej usta drugą
ręką, bojąc się, aby któryś z sąsiadów nie zainteresował się sceną tutaj
rozgrywającą. Otworzyła szeroko oczy, a ja uśmiechnąłem się, bo wiedziałem, że
gdyby mogła rzucała by obelgi na prawo i lewo…
Ale nie mogła.
Fakt, że potrafiłem się teraz śmiać, chyba bardziej ją
zirytował, bo zaczęła mnie kopać.
I kiedy tak spojrzałem na nią, rozwścieczoną i bezsilną,
wydała mi się jeszcze piękniejsza, więc zrobiłem to, co każdy facet na moim
miejscu by zrobił.
Pocałowałem ją.
__________
Hope, you like it.
Chciałabym, żeby choć raz pojawiło się tutaj chociaż 20 komentarzy, ale to chyba tylko moje złudne marzenie.
A.